Dziewczynka, która widziała zbyt wiele - subiektywna opinia.

Ostatnio nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka ukazała się książka zatytułowana "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele". Ja miałam szansę już ją przeczytać. Co o niej myślę dowiecie się za chwilę, ale zacznijmy od początku:

Od Wydawcy: 

 Ile można poświęcić dla ukochanej osoby?

Aaron i Ania są dla siebie całym światem. Kiedy ich matka zaczyna chorować, trafiają pod opiekę ciotki. Jej dom, który dziewczynka pamięta jako niezwykle piękny, wypełniony sztuką i antycznymi meblami, staje się miejscem przemocy i dramatycznej walki. Kto ochroni rodzeństwo, gdy wszystkie granice zostaną przekroczone? Czy dziecięca wyobraźnia Ani pozwoli jej zapomnieć o wydarzeniach w zamkniętym pokoju? Czy Aaronowi uda się ochronić swoją siostrę?

Ode mnie:

Jak wielu z Was pewnie wie studiowałam pedagogikę nie tylko z przyczyn osobistych, ale również dlatego, że chciałam się dowiedzieć jak można pomagać dzieciom, które doświadczają trudnych sytuacji w swoim życiu. Chciałam również móc to robić, co zresztą było mi dane przez jakiś czas. Z ciekawością więc sięgnęłam po wyżej wymienioną książkę, chociażby z tego powodu, żeby zobaczyć jak można pisać o takich rzeczach językiem innym niż naukowy. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem tego jak dobrze Pani Małgorzata zbudowała postacie w tej powieści. Czytając tą książkę miałam wrażenie, że ta historia mogłaby być prawdziwa. Jednakże podczas lektury tej powieści nie mogłam się powstrzymać od zawodowego spojrzenia na sytuacje i mimo poruszających momentów w historii były prześwity. Dziwiło mnie przede wszystkim to jak łatwo kobieta z zajęć twórczego pisania dawała się zwodzić i grać na swoich emocjach; a to, że psycholog szkolna nie zaczęła współpracować z kimś z zewnątrz też wydawało mi się co najmniej podejrzane. Im bardziej zagłębiałam się w historię tym bardziej miałam wrażenie, że kadra ze szkoły Ani, albo Aarona mogła wiele zmienić w ich sytuacji. Wiem z doświadczenia, że jeżeli uczeń ma jakieś widoczne znaki tego, że coś jest nie tak to pierwsze co to "w ruch" idzie konsultacja z pedagogiem/psychologiem szkolnym, a później w razie potrzeby są podejmowane odpowiednie działania. W każdym bądź razie nie pozostawia się dziecka samemu sobie. Chcę wierzyć, że autorka chciała pokazać, że często nieudolność szkolnictwa sprawia, że dzieci i młodzież zostają w beznadziejnej sytuacji, która rzutuje na ich dalsze życie. Jednak moim zdaniem nie do końca jej się to udało, mimo tego, że zapewne często grono pedagogiczne w różnych placówkach zawodzi, to jakoś nie chce mi się wierzyć, że aż tak jak na to wychodzi w książce. Chociaż może mam jeszcze zbyt wyidealizowaną wersję mojego środowiska zawodowego. Poza tym kolejną rzeczą do której musiałam się jakoś przyzwyczaić to były zmiany w narracji z trzecioosobowej na pierwszoosobową i retrospekcje, co utrudniało mi czytanie książki.
Jednak nie można jednoznacznie określić, że ta książka jest całkiem zła - bo nie jest, ale nie porwała mnie tak jakby mogła to zrobić. Po dopracowaniu kilku rzeczy na prawdę mogłaby być niesamowita. Jednak cenie ją, za to, że zwraca uwagę na tak trudny temat i moim zdaniem może sprawić, że osoby pracujące z dziećmi i młodzieżą będą zwracać większą uwagę na swoich podopiecznych. Muszę powiedzieć, że czymś co dodatkowo przemawia za tą książką to, to, że wzbudziła zainteresowanie mojej mamy, która ze względu na obowiązki zawodowe nie ma zbyt wiele czasu na czytanie książek. Jednak kiedy poszłam do sklepu zostawiając książkę gdzieś na widoku, po powrocie zastałam moją mamę właśnie z tą książką w ręku. Dla mnie to jest pewien wyznacznik tego czy warto sięgnąć po książkę, bo moją mamę musi coś bardzo zainteresować (jeżeli nie ma urlopu), żeby sięgnęła po daną książkę w natłoku obowiązków. Zapewne niebawem "Dziewczynka, która widziała zbyt wiele" trafi w ręce mojej mamy i szczerze mówiąc jestem ciekawa jej zdania.

Komentarze

  1. Czasami trudno jest nam uwierzyć w skrajności. Być może autorka przerysowała historię. Zawsze jest jednak szansa, że czerpała z rzeczywistości. Niestety jest też tak, że będzie sporo osób, które przeczytają tą książkę i nie znając środowiska pedagogicznego nie podejdą do niej wystarczająco krytycznie, obiektywnie- tzn. mogą moim zdaniem po prostu stwierdzić "tak, racja, szkoły nic nie robią, nic nie widzą, są złe!".
    To dobrze, że można w internecie znaleźć opinię książki od strony kogoś, kto zna się na rzeczy i może porównać przedstawiony świat do rzeczywistości. Opinia z resztą jest (jak zwykle) napisana w przystępny sposób, konkretna i nie za długa.
    Wracając jeszcze do wątki sytuacji takich dzieci- cóż, to nadal tylko książka. I oby znalazło się wystarczająco wiele osób, które będą to rozumiały i umiały z niej wyciągnąć to co najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że ta książka będzie szansą na zwrócenie uwagi na problem przemocy domowej wobec dzieci. Mam też nadzieję, że ludzie nie będą myśleć tylko o tym, że szkolnictwo nic nie robi, bo często nauczyciele i pedagodzy się starają - ale niestety o tym się nie mówi:/

      Usuń
    2. Cóż, bo niestety dzisiaj ciekawszą wiadomością będzie do przekazania w mediach opuszczone dziecko, niż dobry, pomocny nauczyciel, czy pedagog.

      Usuń
    3. Niestety najlepiej się zarabia na krzywdzie ludzkiej. To przykre, ale prawdziwe.

      Usuń
  2. Szkoda że nie mam czasu na czytanie książek...aż żałuję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet będąc poza domem po 12 godz. dawałam radę czytać:), ale ja chyba jestem uzależniona;)

      Usuń
  3. nie wydaje mi się , abym mogła przeczytać tą książkę, bo nie mogę patrzeć/wyobrażać sobie jak małe dzieci cierpią..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest trudny temat i nie każdy może o tym czytać. Ale pisanie o tym jest potrzebne, bo dzięki temu można uświadomić ludziom, że nie należy zostawiać takich spraw samym sobie.

      Usuń
    2. Zastanawiam się nad tym, co Pani napisała i wydaje mi się, że nie ma Pani jednak racji. W powieści, w życiu Aarona pojawiają się dwie kobiety, które mogłyby zmienić bieg jego historii. Pierwszą jest nauczycielka twórczego pisania, z tego, co pamiętam, Arabka. Myślę, że jako osoba nie zapoznana z polskim prawem i jednocześnie zatrudniona w szkole tylko na zasadzie fakultetu, może nie umieć mu pomóc, szczególnie, że nie jest psychologiem. Natomiast szkolny psycholog spotkał się z opiekunem chłopaka (Gabi) i ona pewnie zamydliła mu oczy.
      W książce opisana jest sytuacja, która niestety jest częsta. Ja sama pamiętam z mojej szkoły dziewczynkę, która potrafiła zmoczyć się na lekcji, jeśli pani uniosła głos. Nie mogę jednak przypomnieć sobie, by ktoś zabrał ją z domu, gdzie mieszkała.
      Dlatego niepotrzebnie podkreśla Pani swoją rolę jako pedagoga, ponieważ każdy pedagog jest inny. Proszę zajrzeć do internetu, jak wiele osób po latach pisze, że doświadczyły przemocy w domu. Gdzie wówczas byli pedagodzy z ich szkół? Dlaczego tak wiele dzieci cierpi i trafia do programu "Uwaga" dopiero, kiedy stanie się nieszczęście?
      Czy więc arabska nauczycielka fakultetu i psycholog ze szkoły Aarona mogły coś zrobić, żeby mu pomóc? Oczywiście, że mogły, ale tego nie zrobiły. Ponieważ wszyscy oni są tylko ludźmi i od tego, jacy są, zależy to, co zrobią.

      Usuń
  4. Dziękuję za obserwowanie :) Też obserwuję i będę wpadać.
    Swoją drogą, założyłam nowego bloga z recenzjami - może będziesz zainteresowana :D Także po angielsku, ale pewnie zdarzy mi się coś skrobnąć po polsku. Link na moich profilu znajdziesz :) Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  5. juz wiem, czego ide szukac do biblioteki c: a ogólnie, to świetny blog! :D wpadnij do mnie *: obserwuj, jeśli blog Ci się podoba :) masz twittera? follow? @viktoriapoland :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam w planach już od dawna, ciekawie się zapowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiscie mam w planach, ale jakoś na razie nie mogę się do niej dobrać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Chciałabym przeczytać, jednak raczej mi się ni uda. Nie moge czytać takich historii bo niestety śnią mi się po nocach.Ale blog świetny. Obserwuję i było by mi miło gdybyś ty też dodała się do moich obserwatorów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam książki, ale stanę w obronie wizji Autorki ;-)

    Autorka może przerysowała tę sytuację, ale - oglądając wiadomości, czytając gazety - często spotykamy się z sytuacjami, w których zawiódł totalnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. *Zawiódł totalnie system, który ma nas chronić.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem bardzo ciekawa tej książki. Totalnie w moim guście, także chciałabym wyrobić sobie własną opnie. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zastanowię się... Może jak będzie okazja to przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Już od dłuższego czasu planuję przeczytać tę książkę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  14. słyszałam że książka godna polecenia :)

    OdpowiedzUsuń
  15. myślę ,że chyba zainteresuje się tą książką :)
    super blog :0 oczywiście obserwuje :) zapraszam również do mnie
    http://myextraordinaryeveryday.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. ciesze sie ze są ludzie ktorzy lubią czytac ksiazki i jeszcze o tym piszą!
    szczerze, to nie słyszałam o tej ksiązce ;)

    Zapraszam http://aleeexsmile.blogspot.com/ - trochę o Euro, z innej, dziewczęcej perspektywy

    OdpowiedzUsuń
  17. a może by tak przeczytać? ;)
    mam nadzieję, że znajdę czas ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Och, trochę nie za wesoła ta historia. Bardzo lubię takie książki, ale jeszcze długo po przeczytaniu strasznie je przeżywam! Mój mąż się ze mnie śmieje, że za bardzo utożsamiam się z bohaterami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt - smutna historia, ale były takie, które poruszyły mnie bardziej. Np. ta książka, którą ostatnio czytałam - "Dlaczego nie przyjechałaś przed wojną?"
      Jakoś tak kojarzy mi się z dziadkami.

      Usuń
  19. Moja Mama ją czytała, książkę "pchnęła" dalej, a ja cierpliwie czekam ma nią w kolejce. Jestem jej bardzo ciekawa!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz