S. Lotz "Troje" recenzja

Jakiś czas temu dotarła do mnie "Troje" autorstwa S. Lotz. Byłam bardzo ciekawa tej książki, szczególnie dlatego, że miała bardzo dobrą reklamę. Na początku maja - tak jak zapewne wielu innych blogerów dostałam jej pierwszy rozdział i byłam zobowiązana do zachowania tajemnicy prasowej odnośnie treści tej powieści. Samo to już wystarczyło, żeby wzbudziła moją ciekawość, tym bardziej, że ów pierwszy rozdział, tak jak później cała książka dotarła do mnie w czarnej kopercie, a książka oprócz czarnej okładki ma również czarną obwolutę;]. 

Ale od początku!

W "Troje" znajdziemy opowieść o zamieszaniu wokół trojga dzieci, które przeżyły w trzech z czterech tragicznych katastrof, które wydarzyły się na czterech kontynentach jednego dnia. Autorka całą opowieść ubrała w formę podobną do reportażu, składającą się z wspomnień, artykułów itp, która miała zrobić wrażenie relacji z autentycznej tragedii i tego co się działo po niej. I muszę przyznać, że w moim przypadku miało to taki skutek, że szukałam imion i nazwisk bohaterów w internecie - tak samo z resztą jak opisywanych wydarzeń czy dat. Jednakże wracając do fabuły... Wokół trojga dzieci rozpętuje się medialna burza, a fanatycy religijni i ludzie wierzący w UFO dopisują swoje wydarzenia, tym samym dolewając oliwy do ognia. Równolegle opisywane jest jak radzą sobie najbliżsi ze stratą bliskich oraz opieką nad dziećmi, które wyszły cało z katastrofy, a w których zaszło trochę zmian - co nie powinno dziwić. Uważam, że jest to historia o ludzkości - naszych fobiach, paranojach i tym jak potrafimy zachować się wobec katastrof, w których ginie wielu ludzi. 

Poszczególne rozdziały dotyczące konkretnych wątków są ułożone naprzemiennie, co mnie bardzo irytowało i utrudniało czytanie tej pozycji. Jednak ten fakt nie zmienia tego, że momentami "Troje" czytałam z zapartym tchem, a całość układa się w sensowną historię.

Moim zdaniem jest to historia, która daje nam do myślenia...a przynajmniej dać powinna. A to z tego względu, że zwykle po wielkich tragediach, które przykuwają uwagę mediów wiele osób snuje swoje często wyssane z palca teorie, które ranią najbliższe otoczenie ofiar i niepotrzebnie wzbudzają strach/panikę w szerokim kręgu ludzi. Jednakże nieco się zawiodłam na zakończeniu, ponieważ zostało wiele pytań, na które nie dostałam odpowiedzi. Mimo to chętnie obejrzałabym ekranizację tejże książki;]. 

Moim zdaniem autorka dołożyła potężną cegłę do zbiorowej świadomości tego, co może dziać się z ofiarami i ich najbliższymi po ciężkich tragediach; bo prawda jest taka, że jedni sobie radzą, a inni nie, a medialne szaleństwo i zainteresowanie różnych idiotów potrafi bardzo wpłynąć na to jak najbliżsi ofiar radzą sobie z zaistniałą sytuacją. Dlatego też uważam, że nie można ominąć obojętnie tej powieści - wypada, a wręcz należy po nią sięgnąć. 

Komentarze