Ch. Bronte, "Jane Eyre"

Witajcie, 
dzisiaj chciałabym Wam nieco opowiedzieć o książce, w której się zakochałam, mimo to, że nie jest to gatunek, po który sięgam zbyt często. 

Jest to "Jane Eyre", autorstwa Ch. Bronte. 

Jak łatwo się domyśleć po tytule główną bohaterką, a zarazem narratorką jest tytułowa Jane Eyre. Poznajemy ją w momencie, w którym jest wychowanką ciotki, która jej nie lubi i faworyzuje swoje dzieci. Pewnego dnia ciotka postanawia wysłać ją do zakładu Lowood, w którym dziewczynka nie tylko podejmie naukę, ale także będzie z daleka od niej i jej rodziny. To właśnie w Lowood Jane znajduje pierwszą pracę i zaczyna marzyć o czymś więcej. Te jej pragnienia sprawiają, że pewnego dnia staje się guwernantką podopiecznej Edwarda Fairfaxa Rochestera, w którym zakochuje się z wzajemnością. 

Powieść Ch. Bronte jest dość przewidywalna, jednak ma w sobie nutkę tajemnicy i niepewności. W trakcie lektury widzimy wszystko oczami głównej bohaterki, gdyż tak jak wspomniałam na początku jest ona narratorką całej historii. Mnie to pozwoliło na przywiązanie się do Jane, a nawet poczuć, że mamy ze sobą coś wspólnego. A to dlatego, że również przeżyłam trudną miłość, która jednak miała zupełnie inny koniec niż w książce (ale to dobrze, bo teraz nie byłabym w tym związku, w którym teraz jestem). Zresztą myślę, że wiele kobiet ma podobne przejścia - z trudnymi bądź nieszczęśliwymi miłościami. Ale wracając do książki...

Jak już wiecie bardzo rzadko sięgam po tego typu powieści, bo chociaż lubię czytać klasykę to z romansami i dramatami w książkowej postaci jakoś mi nie po drodze. Jednak w tym przypadku moja lektura była pełna westchnień oraz przeżywania razem z Jane tego co ją spotykało - radości z oświadczyn, rozczarowania, smutku, nadziei, strachu... Czasem czytając powyższą powieść potrafiłam się rozmarzyć i zachwycić jak niedojrzała nastolatka, która pragnie podobnego uczucia do Jane. I mimo to, że główna bohaterka jest postacią, których zwykle nie lubię w książkach (jest oddana Bogu i ludziom oraz zawsze stara się postępować słusznie), bo budzą moje podejrzenia, to Jane zyskała moja sympatię, a nawet przywiązanie - z serii tych, które można odczuwać wobec postaci z książki. 

Niewątpliwie jest coś magnetycznego w tej powieści, która potrafi zachwycić zarówno tych, który lubią ten gatunek, jak również osoby, które nie do końca mają z nim po drodze. Osobiście bardzo polubiłam tą książkę i na pewno będę chciała do niej kiedyś wrócić...

Komentarze

  1. Przeczytałam i zrecenzowałam niedawno :) Szczerze mówiąc zakochałam się p. Rochesterze i mimo wszystko (happy end był do przewidzenia) byłam zaskoczona wyjaśnieniem pewnego wątku. Masz bardzo ładne wydanie, filmowe, chociaż samego filmu Ci nie polecam - wiadomo, gorszy od książki. No i cieszę się, że w końcu znalazł się ktoś, kto Jane lubi tak jak ja.

    Pozdrawiam!

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, ja też w nim się zakochałam...szkoda, że nie ma takich mężczyzn w realu ;)

      Usuń

Prześlij komentarz