Isabel Allende, "Japoński kochanek"


Moje życie wkroczyło już w ten etap, że poza pracą i codziennymi obowiązkami pozostaje niewiele czasu, który można poświęcić na swoje hobby czy spotkania ze znajomymi. Jednak na książki niezmiennie staram się jakoś wyłuskać czas. 

Z racji tego, że ostatnio mieliśmy nadprogramowy dzień wolny udało mi się skończyć "Japońskiego kochanka" 
Irina Bazili, młoda imigrantka z Mołdawii, rozpoczyna pracę jako opiekunka w Lark House – domu spokojnej starości przyciągającym postępowych intelektualistów, gorliwych adeptów ezoteryki i artystów niezbyt wysokiego lotu. Szybko zaskarbia sobie sympatię Almy Belasco, Żydówki o polskich korzeniach – ekstrawaganckiej damy, stroniącej od ludzi artystki, która zatrudnia ją jako swoją sekretarkę. Ekscentryczna Alma, wyróżniająca się arystokratycznymi manierami, żyje własnym życiem – pojawia się i znika, kiedy jej się podoba, i zdarza się, że bez uprzedzenia opuszcza Lark House na dwa, trzy dni. Gdzie się udaje swoim przypominającym zabawkę samochodem? I kto wysyła jej listy w żółtych kopertach i kwiaty? Czy to możliwe, żeby starsza pani miała kochanka?
Almę i Irinę łączy poczucie wyobcowania. W 1939 roku rodzice Almy w obawie przed zbliżającą się wojną wysłali ją statkiem do zamożnej rodziny w San Francisco. To tam Alma poznała najważniejszych mężczyzn swojego życia – kuzyna Nathaniela i syna ogrodnika, Japończyka Ichimeiego Fukudę. Allende opowiadając o losach swoich bohaterów, wraca do przełomowych miejsc i zdarzeń z historii świata: Polski z okresu drugiej wojny światowej, Ameryki z czasów rewolucji seksualnej czy Mołdawii po upadku muru berlińskiego. 

„Japoński kochanek” to wzruszająca opowieść o zderzeniu kultur, miłości, starości i odchodzeniu, o losach japońskich imigrantów w Stanach Zjednoczonych podczas drugiej wojny światowej, o oderwaniu od korzeni i trudnej walce z konwenansami. 

Miałam pewne obawy przed sięgnięciem po tą książkę, ponieważ zwykle nie sięgam po tego typu literaturę, a moje pierwsze spotkanie z twórczością Isabel Allende nie było zbytnio udane. Jednak wiedziona pewnym przeczuciem postanowiłam dać autorce drugą szansę. Ciekawa byłam szczególnie tego polskiego wątku. I o dziwo nie zawiodłam się. 

Dostałam do ręki piękną opowieść o miłości, tęsknocie, starzeniu się, umieraniu, odchodzeniu i...uciekaniu przed przeszłością. Powieść jest bardzo minimalistyczna, bo jest w niej zaledwie kilku bohaterów, jednak jest w niej coś urzekającego niczym w powieściach Erica - Emmanuela Schmitt'a. Pani Allende z niesamowitym wyczuciem opowiada o trudnych sprawach, o których warto pamiętać - również o takim trudnym okresie, którym jest II Wojna Światowa.

Mój narzeczony śmiał się ze mnie, że pewnie czytam jakiś podrzędny i kiczowaty erotyk, ale w "Japońskim kochanku" nie uświadczycie żadnego erotyzmu - zmysłowość owszem, ale erotyzmu nie. Zatem jeżeli oczekujecie jakichś scen łóżkowych to nie sięgajcie po tą książkę. Ale jeżeli lubicie atmosferę książek autora "Oskara i Pani Róży" to "Japoński kochanek" jak najbardziej jest dla Was. 

Komentarze

  1. Zastanowię się nad nią. Pozytywnie ją opisałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo na prawdę warto było po nią sięgnąć - sama się zaskoczyłam, że mi się spodobała ;)

      Usuń
  2. Lubię niektóre książki Schmitta i wole delikatnośc niż topowe teraz erotyki, więc to chyba coś da mnie. Też odkąd zaczęłam swoją obecną pracę wracam najczęściej tak przemęczona, psychicznie zwłaszcza, że na czytanie nie ma tyle czasu co kiedyś. Ale staram sie nie zapominac o czymś, co w końcu daje mi radość, Tobie też życzę więcej takichchwil na oddech :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie - tym bardziej, że popularne erotyki tak na prawdę nic nie wnoszą, a są kiczowatymi książkami, które ledwo da się znieść (przynajmniej ja nie umiem ich zdzierżyć).

      A chwile na oddech - oj przydadzą się, tym bardziej, że coraz bardziej nie wyrabiam na zakrętach...

      Usuń
  3. Przeczytałam pierwsze zdanie posta i jakbym czytała o sobie...
    Z Isabell Allande dopiero co sie spotkałam, przypadkiem na półce w bibliotece. Jej ksiązki stały niedaleko Schmitta, więc sięgnęłam. Zapamiętam tytuł: "Japoński kochanek" Twoja recenzja mnie zachęciła do przeczytania.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba dużo osób cierpi na niedobór czasu wolnego ;). Tak bywa. I cieszę się, że zachęciłam Cię do sięgnięcia po tą książkę ;)

      Usuń
  4. Przeczytałam pierwsze zdanie posta i jakbym czytała o sobie...
    Z Isabell Allande dopiero co sie spotkałam, przypadkiem na półce w bibliotece. Jej ksiązki stały niedaleko Schmitta, więc sięgnęłam. Zapamiętam tytuł: "Japoński kochanek" Twoja recenzja mnie zachęciła do przeczytania.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam pierwsze zdanie posta i jakbym czytała o sobie...
    Z Isabell Allande dopiero co sie spotkałam, przypadkiem na półce w bibliotece. Jej ksiązki stały niedaleko Schmitta, więc sięgnęłam. Zapamiętam tytuł: "Japoński kochanek" Twoja recenzja mnie zachęciła do przeczytania.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz