A. Jack, "Z Galileusza też się śmiali"

Pamiętam, że wśród dziecięcych marzeń o tym, kim chciałabym zostać w przyszłości bardzo wysoko znajdował się lotnik wojskowy i naukowiec. Przyznajcie, że to nietypowe marzenia jak na małą dziewczynkę. Jednak coś z tych marzeń wiąż we mnie zostało - dobitnie o tym świadczy fakt, że zrobiłam kryminologię i startowałam na doktorat, a moje zainteresowania wciąż oscylują wokół wojskowych i (popularno)naukowych. Dlatego też kiedy zyskałam możliwość przeczytania publikacji pt. "Z Galileusza też się śmiali" nie wahałam się zbyt długo i po nią sięgnęłam. 


Albert Jack złożył tą książką swego rodzaju hołd ludzkiej kreatywności i wytrwałości. Ponieważ w swojej książce wspomina o ludziach i ich wynalazkach lub dziełach czy też ideach, które głosili, a które odrzucono lub wyśmiano. Nie wiem czy wiecie, ale scenariusze kultowych dziś filmów ("Gwiezdne wojny", "Kevin sam w domu" i inne) lub rękopisy książek (np. "Przeminęło z wiatrem", seria o "Harrym Potterze"), których wstyd nie znać miały problem, żeby ujrzeć światło dzienne...dla mnie to był szok. Poza tym autor wspomina o wynalazkach takich jak telefon, komputer czy telewizja (i wiele innych), które nie miały pozytywnego odbioru w czasach, kiedy powstawały...bo w końcu kto będzie tego używać?

"Z Galileusza też się śmiali" to nie tylko zbiór ciekawostek, ale też spora dawka motywacji i przypomnienie o tym, że mieszanka uporu, poczucia własnej wartości i wiary w to co odkryliśmy czy stworzyliśmy jest dobre potrafi nas daleko zaprowadzić. Warto po nią sięgnąć również ze względu na to, żeby uzmysłowić sobie, że nawet najwięksi tego świata często mieli pod górkę ;). 

Komentarze