A. Dziewit - Meller, "Góra Tajget"



"Góra Tajget", Anny Dziewit - Meller leżała u mnie w domu od sierpnia i czekała na swój czas. Krążyłam wokół niej już od wielu miesięcy, ale dopiero teraz doczekała się swojego czasu. 

"Góra Tajget" to historia o ludzkim strachu oraz krzywdzie bezbronnych. Jest to opowieść tak prawdziwa, że długo nie da się o niej zapomnieć. Autorka łączy świat prywatnych lęków z dramatyczną przeszłością, która naznaczyła śląskie pogranicze.

Współczesny Śląsk - spokojną codzienność Sebastiana uporczywie zakłóca strach o bezpieczeństwo córeczki. Nie zdaje sobie sprawy, jakie zbrodnie miały miejsce podczas II Wojny Światowej w szpitalu, w którym obecnie mieści się jego apteka. 

W powieści spotykamy też Rysia, który idąc szpitalnymi korytarzami prowadzony przez mężczyznę w esesmańskim mundurze nie rozumie dlaczego znalazł się w tym miejscu. 

Zefka, wróciła na Śląsk po dwuletnim pobycie w Niemczech. Nie chciała wracać i tęskni za Emmą, która okazała jej wiele miłości, której nie zaznała w domu rodzinnym. 

Poznajemy również profesor Luben - wielbicielkę opery. W innym życiu prowadziła eksperymenty naukowe na dzieciach, a teraz nie czuje się winna, mimo tego, że się boi.

Lubię czasem sięgać po książki związane z tematyką wojenną. I mimo tego, że myślałam, że jeżeli chodzi o zbrodnie nazistowskie ciężko będzie mnie zaskoczyć to, ta książka to uczucie właśnie wywołała. O "leczeniu" w szpitalach psychiatrycznych przez nazistów mówi się bardzo mało - podobnie jak o tym co robił Mengele z więźniami obozu koncentracyjnego. Powyższa historia mimo to, że przyprawia o dreszcze, również pobudza ciekawość, która sprawia, że ma się ochotę zagłębiać temat.

"Góra Tajget" to trudna, ale też wciągająca lektura niepozwalająca zapomnieć o temacie, który porusza. Zatem warto po nią sięgnąć, chociażby dlatego, żeby otworzyć oczy na pewne wydarzenia.

Dajcie znać czy ją już czytaliście i jakie macie wrażenia. 

Komentarze