D. Glukhovsky, "Metro 2035"

Od lat bardzo chętnie sięgam po wszelkiego rodzaju dystopie, dlatego też kwestią czasu było sięgnięcie po "Metro 2033" Dmitry'ego Glukhovsky'ego. Niedawno skończyłam czytać  ostatnią część trylogii...

Metro 2035 kontynuuje historię Artema z pierwszego tomu kultowej serii. Na tę książkę miliony czekały przez całe dziesięć lat, a prawa do tłumaczenia wydawnictwa wykupiły na długo przed jej ukończeniem. Metro 2035 jest przy tym książką niezależną i również od niej można zacząć przygodę z cyklem Glukhovsky’ego, który podbił serca czytelników w Rosji i na całym świecie. |źródło opisu|


Na początku byłam tą książką bardzo rozczarowana, bo czułam się jakbym ponownie sięgnęła po "Metro 2033". Czułam się oszukana obietnicą przewrócenia świata tej serii do góry nogami, ale na szczęście w pewnym momencie stało się coś co sprawiło, że zyskał on (ten świat) zupełnie inny wymiar i szczerze mnie zaskoczył rozwój fabuły. Wiele wydarzeń zyskało nowy wymiar i faktycznie już nic nie było takie samo, a ja nie miałam ochoty odrywać się od tej książki. Opowiedzenie Wam o pewnych rzeczach wiązałoby się ze spojlerami, czego nie chcę robić. Jednak zdradzę Wam, że Glukhovsky w fikcyjnym świecie zamknął wiele prawd o nas jako o ludziach i społeczeństwie. Każdy naród jest podatny na manipulacje i zawsze znajdą się ludzie z własną chorą wizją i ideami, którzy bez względu na koszty, a "Metro 2035" bardzo dobitnie nam to przypomina. 

Autor w bardzo wyraźny sposób przypomina nam o tym, że współcześnie też jesteśmy narażeni na manipulacje ze strony władzy i ludzi, którzy mają jakiekolwiek wpływy. Mam wrażenie, że coraz częściej o tym zapominamy. Tymczasem tak na prawdę to od nas zależy czy damy się ponieść tej manipulacji, czy też zdecydujemy się wyjść z podziemi i podążyć dalej własnym życiem, a przede wszystkim czy na tą manipulację będziemy pozwalać. Uważam, że przesłanie książki można rozpatrywać nie tylko pod kątem manipulacji, której codziennie jesteśmy poddawani, ale również poniekąd w aspekcie konformizmu jeżeli chodzi o społeczność, w której się obracamy. Czyż  czasem nie jest tak, że chcemy zmienić coś w naszej społeczności, ale to spotyka się z niezrozumieniem lub wręcz z agresją ze strony innych ludzi? Czy pewna nasza inność (inny strój, sposób mówienia, kolor skóry czy nawet niepełnosprawność) nie naraża nas na na ryzyko odrzucenia? 

"Metro 2035" to zdecydowanie najlepsza część z trylogii i tylko obudziła mój apetyt na "Uniwersum Metro", za które zamierzam się zabrać już w najbliższym czasie. Tymczasem ostatnią część "Metro 2033" można przeczytać zgodnie z kolejnością, albo całkiem samodzielnie, ponieważ nie ma zbytnich nawiązań do pierwszej części mimo tego, że początkowo jest do niej podobna. Zatem jeżeli jesteście fanami gatunku, a jeszcze nie czytaliście to, to zróbcie. W innym wypadku również rozważcie jej przeczytanie, bo moim zdaniem drugie dno tej powieści jest tego warte. 

Komentarze

Prześlij komentarz