"Dziewczyna do wszystkiego" Charlotte Roche

Jeżeli chodzi o książki to mam do nich ogromną słabość. Często przeglądając blogi książkowe oraz filmy ulubionych booktuberów w wyborze kieruję się ich opinią – tym bardziej, jeżeli mamy podobne gusta. Tak było również w przypadku „Dziewczyny do wszystkiego” autorstwa Charlotte Roche.

Jest to opowieść o Christine – sfrustrowanej i nieszczęśliwej młodej matce, która nie znosi swojego dziecka. Na początku odniosłam wrażenie, że po prostu cierpi na coś w rodzaju depresji poporodowej, z której po prostu nikt jej nie wyprowadził. Jednak im bardziej ją poznawałam, to tym bardziej jej nie lubiłam, a wręcz wzbudzała we mnie obrzydzenie. Kobieta całe dnie spędza na spaniu, snuciu się po domu i oglądaniu seriali. Nie myśli o nikim i niczym innym, tylko o sobie. Kiedy w jej domu pojawia się dziewczyna do wszystkiego postanawia ją uwieść zanim zrobi to jej mąż.

„Dziewczyna do wszystkiego” jest promowana jako powieść, która zmusza do refleksji na temat rodziny i kobiecości, a przy tym łamie stereotyp, że to mężczyzna okazuje się być tym, który zdradza i uwodzi pomoce domowe. Tymczasem mamy tu fabułę zbudowaną na tym, że kobieta ma teoretycznie beznadziejne życie rodzinne i jest mega nieszczęśliwa, dlatego uwodzi swoją pomoc domową, żeby nieco oderwać się od tego całego codziennego syfu. Tymczasem okazuje się, że Christine nie robi zupełnie nic ku temu, żeby jej życie małżeńskie i rodzinne było chociaż odrobinę lepsze, lecz woli chodzić i powtarzać sobie jak bardzo boi się męża i jaki beznadziejny on jest. Tymczasem gościu sam ogarnia nie tylko pracę i dom, ale również zajmuję się dzieckiem, podczas gdy jego żona bezwiednie snuje się po domu, śpi, albo akurat ogląda serial. Christine bardzo mnie irytowała, bo myślała tylko o sobie i oczekiwała, że to otoczenie będzie zabiegało o jej dobre samopoczucie, a przede wszystkim względy; sama jednak nie dawała nic z siebie. 

Sięgając po tą książkę miałam nadzieję na mocną lekturę, która mną wstrząśnie, faktycznie zmusi do przemyśleń i zostanie w mojej pamięci na długo. Do tej pory mam w pamięci „Kolację” Hermana Kocha, która jest bardzo minimalistyczna, ale szokuje, faktycznie skłania do przemyśleń, a jej zakończenie na długo zostanie mi w pamięci. Tak też było z wieloma innymi książkami jak chociażby „Smak języka”czy „Nasze szczęśliwe czasy”. Jednak na te wszystkie książki ich autorzy mieli pomysł, którego zabrakło w przypadku „Dziewczyny do wszystkiego”, w której autorka skupiła się tylko na erotycznym aspekcie tej historii, a zupełnie zignorowała zbudowanie pełnokrwistych postaci czy też zadbanie o tło w powieści lub szczegóły, które potrafią zrobić robotę. Podczas czytania tej książki bardzo się męczyłam i miałam wrażenie, że cała ta historia została napisana tylko dlatego, że autorka pilnie potrzebowała pieniędzy i postanowiła napisać erotyczną powieść, która ma być podszyta jakimś przesłaniem i niby ma przełamać stereotypy. Niestety cała historia okazała się być płaska i bez jakiegoś przekazu, który sprawiłby, że poleciłabym tą książkę innym.

Szczerze mówiąc dawno tak nie zawiodłam się na jakiejśc książce i dlatego "Dziewczyna do wszystkiego" jest moim pierwszym i ostatnim spotkaniem z twórczością Charlotte Roche, ze względu na to, że nie mam zamiaru sięgać po coś na czym mogę się zawieść mając pod ręką wiele dużo bardziej interesujących i wartościowych książek. Dlatego też nawet jeśli Was interesuje tematyka tej książki mimo wszystko zastanówcie się dwa razy nad tym, czy warto sięgać po tą powieść.

Komentarze

Prześlij komentarz