Książka niespodzianka.

W tym tygodniu byłam w Rzeszowie i przy okazji zajrzałam do księgarni Tak Czytam. Kiedy już zbliżałam się do kasy moją uwagę przykuł kosz z książkami, wśród których znalazłam kilka wyjątkowych. Mianowicie leżały tam takie, które były zapakowane w brązowy papier, na którym był opis książki i rysunki. 



Nie mogłam przejść obok nich obojętnie i postanowiłam sobie coś wybrać. Mój wybór padł na dwie książki, po które normalnie pewnie bym nie sięgnęła. 

Daniela Krien, "Kiedyś wszystko sobie opowiemy" 

"Kiedyś wszystko sobie opowiemy" 1990 roku w maleńkiej wiosce w NRD. Szesnastoletnia Maria przeprowadza się do Johannesa Bannera, syna najbogatszego we wsi gospodarza. Rodzice Johannesa cieszą się z dodatkowych rąk do pracy w gospodarstwie, zwłaszcza że Johannes wyraźnie stroni od pracy na roli. Nie chce zostać na gospodarstwie. Za oszczędności kupuje w RFN stary aparat fotograficzny i zaczyna z pasją fotografować. Chce się dostać na Akademię Sztuk Pięknych na Wydział Fotografii.
Maria tymczasem trafia przypadkiem do domu sąsiada Brennerów, wiejskiego samotnika, pijaczyny, od którego uciekła żona, nadal jednak – pomimo swoich czterdziestu lat – najprzystojniejszego chłopa we wsi…

Johanna Sinisalo, "Krew aniołów" 

"Krew aniołów" Orvo od dziecka interesował się pszczołami. To była jego pasja, którą przejął po swoim dziadku i którą starał się przekazać synowi.
Dlatego gdy w jednym z uli znajduje tylko martwą matkę, a rój znika bez śladu, zaczyna się poważnie niepokoić. Tym bardziej że media informują o katastrofie ekologicznej i masowo ginących owadach 
w Stanach Zjednoczonych. Jednak pewnego dnia, na poddaszu starej szopy, Orvo odkrywa prawdziwy powód znikania pszczół…
Proza Sinisalo, choć subtelna i poetycka, stanowi ważny głos w debacie na temat ochrony środowiska i kryzysu ekologicznego.

Rzadko odwiedzam stacjonarne księgarnie, ale raczej nie przypominam sobie, żebym widziała takie akcje w innych księgarniach. A szkoda, bo moim zdaniem są świetne! Dzięki nim możemy naprawdę znaleźć perełki, po które normalnie byśmy nie sięgnęli. W tym przypadku nie znamy tytułu, autora i okładki, a decyzję podejmujemy jedynie na podstawie kilku słów napisanych na papierze. Ma to coś niezwykłego w sobie. 

Myślę, że takie coś nie w każdej księgarni to się sprawdzi, ale myślę, że szczególnie w tych tanich może być strzałem w dziesiątkę i świetnym chwytem marketingowym. 

Dajcie znać co o tym myślicie :). 

Komentarze

Prześlij komentarz