Jak wypadła "Emily w Paryżu"?

Poświęciłam weekendowy wieczór na obejrzenie „Emily w Paryżu”. Postaram się przekazać swoje przemyślenia bez spoilerów, ale na wszelki wypadek ostrzegam, że jakieś drobne uwagi mogą się pojawić. :) Zacznijmy od nakreślenia fabuły.


Emily pochodzi z Chicago, gdzie bardzo dobrze radzi sobie w swojej firmie. Nieoczekiwane zdarzenie sprawia, że ma szansę wyjechać do Paryża, gdyż jej firma przejmuje tamtejszą filię. Zostawia więc chłopaka, przyjaciół i całe dotychczasowe życie i leci do Europy. Ma ona zająć się marketingiem firmy w mediach społecznościowych, mimo że nie zna kultury ani języka kraju, w którym się znajduje. Ale jest ambitna, pełna pomysłów, w dodatku urodzona w czepku, więc szybko się wdraża.


W moim odczuciu, jest to film który odzwierciedla wyobrażenia przeciętnej młodej dziewczyny o tym, jak się żyje w Paryżu. I tak właśnie wygląda cały sezon - opowiada o dziewczynie, której wszystko wychodzi perfekcyjnie, ale niemal bez wysiłku, potrafi wybrnąć z każdej sytuacji, może kilka razy widzimy jej rozterki, ale nie trwa to długo – jak to w bajce, którą niewątpliwie jest ten serial. W końcu został wykreowany przez twórcę „Seksu w wielkim mieście”. :)


Widziałam, że zdania na temat serialu są trochę podzielone. Jedni chwalą za piękne widoki, wspaniałe kostiumy, kolory, lekkość. 
Inni zarzucają mu banalność, żonglowanie stereotypami na temat Francuzów czy mówią nawet o amerykańskiej ignorancji w stosunku do kultury Francji.
Widziałam komentarze Paryżan, którzy dziwili się, dlaczego ludzie w ich mieście są przedstawieni jako niemili, oziębli i wredni.


Podobnie jeśli chodzi o główną bohaterkę. Dla jednych: młoda influencerka, zbierająca rzeszę obserwatorów na Instagramie za kilka przeciętnych zdjęć, bez znajomości języka i większej chęci, by się go nauczyć, która na dodatek wdraża swój amerykański punkt widzenia, dzięki któremu ratuje francuską, spróchniałą firmę, przesadza z modą i w której każdy niemal nowo poznany facet musi się zakochać.
Dla innych - młoda i ambitna dziewczyna, która porzuciła swoje życie na rzecz pracy w obcym kraju, próbuje się tam odnaleźć wśród nowych osób i niezrozumiałych czasem rzeczy, które spotyka na drodze, jest zaradna i stara się zaimponować swojej szefowej, która nie należy do najprzyjemniejszych i wyraźnie jej nie lubi.


Myślę, że także frankofile inaczej spojrzą na ten serial i zobaczą więcej szczegółów – tych negatywnych ale i pozytywnych. Jako początkujący frankolub mogę podzielić się swoją taktyką: nawet jeśli nie spodoba się nam główna bohaterka, to zawsze można podziwiać cały drugi plan, który zazwyczaj jest bardzo ładny, postacie drugoplanowe można dość szybko polubić, mimo że odebrano im trochę głębi, ale widać, że aktorzy robią co mogą. Choć do serialu wkradło się trochę błędów czy niedomówień, to wiele rzeczy można się także z niego dowiedzieć. Niestety języka jest tam mało, ale coś się znajdzie. :)


Sama miałam mieszane uczucia po obejrzeniu. Irytowała mnie postawa Emily, jej ignorancja, ale też to, że wszystko jej się udaje, przez co wydaje się być nierealna. Nie widzimy też żadnej przemiany, wierzę jednak, że jest to wynik tego, że to pierwszy sezon. Wydaje mi się, że miał on być właśnie taki lekki, trochę nierealny, bazujący na stereotypach by w kolejnym sezonie pokazać nam dopiero, że to wszystko nie jest takie proste jak do tej pory, że nie zawsze spadniemy na cztery łapy i że trzeba ponosić konsekwencje swoich decyzji a główna bohaterka pokaże nam, że naprawdę potrafi się zmienić. Przynajmniej taką mam nadzieję.

A jak na razie jest to luźny, całkiem przyjemny serial, z kilkoma może rzeczami, które mogą nas nieco uwierać, jednak ostatecznie będzie on dobrym detoksem od obecnej sytuacji w naszym kraju i na świecie. Jest to po prostu śmieszny, lekki serial do obejrzenia po ciężkim dniu lub na leniwym weekendzie. Mogę nawet powiedzieć, że po jego obejrzeniu, ma się ochotę zobaczyć, co będzie dalej, więc choć może nie jest aż tak dobry, to też nie jest taki zły.
Warto czasem się wyłączyć i przestawić na coś tak lekkiego, choć może nierealnego, by powrócić do równowagi wewnętrznej, trochę się pośmiać i może poszukać w swoim życiu takich prostych, miłych momentów, które pomogą nam przetrwać szalejącą wokół burzę.



Komentarze

  1. Ostatnio nie mam czasu na oglądanie seriali, wolę czytać książki, ale będę o nim pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam :) jak najbardziej, zwłaszcza, że nie jest wymagający więc wystarczy jakiś wolny wieczór lub dwa :)

      Usuń
  2. Mam ochotę na ten serial, już o nim słyszałam. Bardzo lubię tę aktorkę więc jestem ciekawa jak poradzi sobie z tym zadaniem, lubię takie serialiki na zrelaksowanie się. Aktualnie oglądam "Gambit Królowej" i bardzo się wciągnęłam :D
    weruczyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to wydaje się dobrym pomysłem, zwłaszcza, jeśli ją lubisz :)
      Ja z kolei widziałam na Netflixie, że mają Gambit Królowej, ale jeszcze się nie zdecydowałam.

      Usuń
    2. My właśnie skończyliśmy oglądać "Gambit Królowej" i oglądaliśmy po kilka odcinków na raz. Świetny i klimatyczny serial.

      Usuń
    3. O, to wygląda na to, że warto spróbować :)

      Usuń
  3. Mam chęć na ten serial, bo ostatnio wolę oglądać lekkie i nieskomplikowane produkcje ;). Trochę mnie odstrasza to, że sporo osób irytowała postać głównej bohaterki i jeszcze ta nierealność, o której wspominasz. Ale spróbuję, może się trochę odstresuję ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz