Recenzja: "Rodzina Wenclów Wspólnik" Lena Najdecka

Dzisiaj chciałabym Wam napisać o książce, która wywołuje o niej dyskusję, bo z koleżanką mamy dwa różne zdania na jej temat.
Książka o której mówię to "Rodzina Wenclów Wspólnik" Leny Najdeckiej
(źródło obrazka LC)
Od Wydawcy:
Warszawska kancelaria Wencel, Zagajewicz i Zybert otrzymuje intratne zlecenie. To świetny interes … – namawia Pawła Wencla jego wspólnik. – Bylibyśmy głupcami, gdybyśmy tego nie wzięli!

Jednak Pawła nie opuszcza uczucie niepokoju. Od lat prowadzi ze swoim przyjacielem dobrze prosperującą firmę i powinien mieć do niego bezgraniczne zaufanie. Dlaczego więc intuicja podpowiada mu co innego? Czyżby fatalnie układające się stosunki z żoną zaburzały mu jasność widzenia? I właściwie dlaczego stała się ona tak nieprzystępna?

Rodzina Wenclów to bezkompromisowa satyra na współczesną klasę średnią. Nowe gatunki ewolucyjne takie jak toksyczne szefowe czy podłe, biurowe kanalie, walczą o przetrwanie w swoich naturalnych środowiskach – kancelariach prawniczych, agencjach reklamowych i dużych korporacjach.

Trzytomowa saga, opowiadająca o rodzinie, która dorobiła się na uwłaszczeniu nomenklatury, rozpoczyna się w 2006 roku, na tle rządów ówczesnej koalicji i specyficznej atmosfery tamtych czasów, swoistego „polowania na czarownice”

Ode mnie:
Wiele wody w rzece upłynęło zanim sięgnęłam po tą książkę. Patrzyła na mnie z mojej domowej biblioteczki i wciąż o sobie przypominała. Ja miałam wiele obaw co do tej książki i wciąż ją omijałam szerokim łukiem odkładając jej lekturę na później. Ostatecznie zachęcona pozytywnymi recenzjami postanowiłam wziąć byka za rogi i ją przeczytać, co niestety nie było łatwe. Niestety nie polubiłam stylu autorki mimo tego, że niewątpliwie zarobiła u mnie kilka plusów. Ale po kolei...
Od pierwszych stron miałam już jakieś niejasne przeczucie, że "Rodzina Wenclów" nie leży w moich książkowych "klimatach". Jakoś tak ciężko mi się czytało chociażby z tego względu, że styl pisarski pani Leny do mnie nie trafił. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że autorka zawarła wiele zbędnych rzeczy (opisów) w powieści i skrócenie powyższej książki przynajmniej o 1/3 nie byłoby głupim pomysłem. Poza tym akcja, która rozgrywa się w powieści wcale mnie nie trzymała w napięciu - wręcz przeciwnie miała na mnie działanie usypiające i nie mogłam doczekać się kiedy w końcu zobaczę kropkę kończącą ostatnie zdanie w tekście. 
Jeżeli chodzi o to co wywarło na mnie pozytywne wrażenie to jest to głównie postać "starego Wencla" i Pawła Wencla. Te postacie ubarwiają powieść, chociaż mnie maksymalnie irytowały i miałam ich momentalnie serdecznie dość. Poza tym Pani Lena miała kilka fajnych przebłysków pozwalających mieć nadzieję, że rozwinie swój warsztat literacki do tego stopnia, że jeżeli kiedyś sięgnę po książkę jej autorstwa porwie mnie ona bez reszty. 

Na koniec chciałabym napisać, że jest to tylko moja opinia, bo jedna z moich koleżanek, niemalże połknęła "Rodzinę Wenclów" w całości i dziwiła się, że ją tak męczę. To jak dla mnie dowodzi tylko jednego - że nie można sprostać literackim gustom wszystkich. Poza tym to dobrze jeżeli powieść budzi różne reakcje. Mnie powyższa książka nie powaliła, ale możliwe, że komuś z Was odpowiadałby prawniczy klimat;)

Komentarze