Jako, że namówiłam Natalię na porównawczą recenzję wrzucę też swoją. Ja dla odmiany naprawdę spędziłam przemiłe chwile przy tej lekturze.
Jako prawnik nie mogłam przejść obojętnie obok sagi o prawnikach, wprawdzie jestem szaraczkiem i z elitą świata prawniczego niewiele mam wspólnego, ale milo poczytać w powieści o terminach znanych mi jak imię i nazwisko, wejść w świat tóg, wielkich interesów, eleganckich mężczyzn, pięknych kobiet, klimatycznych posiadłości. Bo wszystko to znajdziecie w tej książce. A przede wszystkim opowieść o ludziach, wielowymiarowych, niejednoznacznych, którzy błądzą, popełniają błędy z różnych pobudek, nie zawsze złych przecież. A wiadomo, że piekło raczej dobrymi chęciami jest wybrukowane.
Akcja książki kręci się wokół rodziny Wenclów, bardzo zamożnych ludzi, którzy swój dobrobyt zawdzięczają Glowie rodziny – Ryszardowi, który wzbogacił się na przemianach ustrojowych i wciąż rządzi rodziną, jego synowie różnie radzą sobie w życiu, mają różne podejście do świata, chociaż na pierwszy rzut oka najlepiej wiedzie się Pawłowi, jest prawnikiem w kapiącej złotem kancelarii, ma piękną żonę, dziecko fortuny.
Wprawdzie okładka utwierdziła mnie w przekonaniu, że będzie to kryminał, wcale nie zawiodłam się na emocjach jakie mi towarzyszyły, wczuwałam się w los bohaterów, uważnie obserwowałam knutą intrygę, nie wiem czy to kwestia branżowego nosa, ale po prostu dość szybko podłapałam czym to śmierdzi i z zainteresowaniem oczekiwałam finału, który w sumie mnie zaskoczył.
Powiem Wams szczerze, że najbardziej wciągnęłam się w losy Pawła i Hanny, ale tu tez miałam problem z osądem, gdyż w tym przypadku jak w życiu nie ma nic czarno-białego. Z jednej strony było mi go bardzo żal, z drugiej strony jej położenie budziło litość.
Książkę połknęłam szybko. Bardzo się cieszę, że miałam okazję ją przeczytać i bez wątpienia będę wyglądać drugiej części(trylogie mnie prześladują!). Osobiście znam bliżej naprawdę sporą liczbę osób będących prawnikami, sama nim też w sumie się zwę i aby podtrzymać honor tego zacnego zawodu mogę Wam obiecać, że prawnicy tak nie klną, a przynajmniej nie wszyscy :P Posługujemy się łaciną, ale niekoniecznie podwórkową. Popytajcie znajomy, chociażby moich, wprawdzie teraz rzadziej, ale mam skłonność do wplatania w potok wypowiedzi premii i zwrotów łacińskich.
Inna sprawa, bawiłam się czytając tą książkę, miło spędzałam czas a nie analizowałam i nie porównywałam jej z rzeczywistością, jedyne co to przypominałam sobie ówczesną scenę polityczną, co z radością czyniłam, bo rzadko trafiam na książki, które nawiązują do rzeczywistości politycznej, którą pamiętam.
Reasumując, serdecznie polecam, ja spędziłam miły dzień na lekturze, może nie wciska w fotel, nie mrozi krwi w żyłach, ale czyta się bardzo dobrze.
Kiedy przyjaciel staje się wrogiem…
Warszawska kancelaria Wencel, Zagajewicz i Zybert otrzymuje intratne zlecenie. To świetny interes … – namawia Pawła Wencla jego wspólnik. – Bylibyśmy głupcami, gdybyśmy tego nie wzięli!
Jednak Pawła nie opuszcza uczucie niepokoju. Od lat prowadzi ze swoim przyjacielem dobrze prosperującą firmę i powinien mieć do niego bezgraniczne zaufanie. Dlaczego więc intuicja podpowiada mu co innego? Czyżby fatalnie układające się stosunki z żoną zaburzały mu jasność widzenia? I właściwie dlaczego stała się ona tak nieprzystępna?
Rodzina Wenclów to bezkompromisowa satyra na współczesną klasę średnią. Nowe gatunki ewolucyjne takie jak toksyczne szefowe czy podłe, biurowe kanalie, walczą o przetrwanie w swoich naturalnych środowiskach – kancelariach prawniczych, agencjach reklamowych i dużych korporacjach.
Trzytomowa saga, opowiadająca o rodzinie, która dorobiła się na uwłaszczeniu nomenklatury, rozpoczyna się w 2006 roku, na tle rządów ówczesnej koalicji i specyficznej atmosfery tamtych czasów, swoistego „polowania na czarownice”.
Jako prawnik nie mogłam przejść obojętnie obok sagi o prawnikach, wprawdzie jestem szaraczkiem i z elitą świata prawniczego niewiele mam wspólnego, ale milo poczytać w powieści o terminach znanych mi jak imię i nazwisko, wejść w świat tóg, wielkich interesów, eleganckich mężczyzn, pięknych kobiet, klimatycznych posiadłości. Bo wszystko to znajdziecie w tej książce. A przede wszystkim opowieść o ludziach, wielowymiarowych, niejednoznacznych, którzy błądzą, popełniają błędy z różnych pobudek, nie zawsze złych przecież. A wiadomo, że piekło raczej dobrymi chęciami jest wybrukowane.
Akcja książki kręci się wokół rodziny Wenclów, bardzo zamożnych ludzi, którzy swój dobrobyt zawdzięczają Glowie rodziny – Ryszardowi, który wzbogacił się na przemianach ustrojowych i wciąż rządzi rodziną, jego synowie różnie radzą sobie w życiu, mają różne podejście do świata, chociaż na pierwszy rzut oka najlepiej wiedzie się Pawłowi, jest prawnikiem w kapiącej złotem kancelarii, ma piękną żonę, dziecko fortuny.
Wprawdzie okładka utwierdziła mnie w przekonaniu, że będzie to kryminał, wcale nie zawiodłam się na emocjach jakie mi towarzyszyły, wczuwałam się w los bohaterów, uważnie obserwowałam knutą intrygę, nie wiem czy to kwestia branżowego nosa, ale po prostu dość szybko podłapałam czym to śmierdzi i z zainteresowaniem oczekiwałam finału, który w sumie mnie zaskoczył.
Powiem Wams szczerze, że najbardziej wciągnęłam się w losy Pawła i Hanny, ale tu tez miałam problem z osądem, gdyż w tym przypadku jak w życiu nie ma nic czarno-białego. Z jednej strony było mi go bardzo żal, z drugiej strony jej położenie budziło litość.
Książkę połknęłam szybko. Bardzo się cieszę, że miałam okazję ją przeczytać i bez wątpienia będę wyglądać drugiej części(trylogie mnie prześladują!). Osobiście znam bliżej naprawdę sporą liczbę osób będących prawnikami, sama nim też w sumie się zwę i aby podtrzymać honor tego zacnego zawodu mogę Wam obiecać, że prawnicy tak nie klną, a przynajmniej nie wszyscy :P Posługujemy się łaciną, ale niekoniecznie podwórkową. Popytajcie znajomy, chociażby moich, wprawdzie teraz rzadziej, ale mam skłonność do wplatania w potok wypowiedzi premii i zwrotów łacińskich.
Inna sprawa, bawiłam się czytając tą książkę, miło spędzałam czas a nie analizowałam i nie porównywałam jej z rzeczywistością, jedyne co to przypominałam sobie ówczesną scenę polityczną, co z radością czyniłam, bo rzadko trafiam na książki, które nawiązują do rzeczywistości politycznej, którą pamiętam.
Reasumując, serdecznie polecam, ja spędziłam miły dzień na lekturze, może nie wciska w fotel, nie mrozi krwi w żyłach, ale czyta się bardzo dobrze.
Komentarze
Prześlij komentarz