"Wenecki anonim" Giuseppe Berto - przemyślenia

Ludzie przez tysiąc lat
dzielnie walczyli o życie,
ale przez trzysta następnych
już tylko wymykali się śmierci.
John Ruskin, Kamienie Wenecji

"To wspaniała opowieść o tragicznej miłości, do której on i ona wracają po latach rozłąki. Mężczyzna nieuleczalnie chory, niespełniony muzyk po raz ostatni spotyka się z kobietą, która choć niegdyś bardzo go kochała, odeszła i ułożyła sobie życie z kimś innym. Dwoje zakochanych w obliczu rychłej śmierci dokonuje swoistej wiwisekcji ich związku, przeprowadzając rachunek zysków i strat. Zanim on wyjawi cel spotkania, odbędą sentymentalną podróż uliczkami ginącej Wenecji, która także jest tragicznym bohaterem tej książki. Tu się poznali, pokochali, rozstali i tutaj po latach znowu żegnają się na zawsze.."

Opis wiele mówi, bo i nie ma tu zwrotów akcji, jedynie kilka godzin spędzonych przez dwoje ludzi, którzy spotykają się ze sobą, mając schowane w sercu urazy. To ukazanie relacji dwojga ludzi, z konkretnym bagażem doświadczeń, którzy zmagają się najpierw z burzliwą przeszłością, brnąc w teraźniejszości odkrywającej znane im miejsca, które teraz nie znaczą tego co kiedyś, aby w końcu spróbować odnaleźć się i odpowiednio pożegnać, w sytuacji w której mają świadomość zbliżającego się końca jednego z nich. 
Autor odkrywa ich uczucia i urazy względem siebie, tego jak lubią wzajemnie się obwiniać i sprawiać sobie ból, tyle że z różnych przyczyn; paradoksalnie, im bardziej się ranią, tym bardziej się do siebie zbliżają. Możemy obserwować jak powoli opadają maski, oraz jak chłodne, wyrafinowane działanie, którego używa się na co dzień, jako obrona przed światem zewnętrznym, może się pod wpływem odpowiednich bodźców i słów zamienić w działanie wypełnione uczuciami, nie ważne - miłością czy nienawiścią; które także mają swoje źródło, wystarczy się przypatrzeć i przysłuchać by je odnaleźć. 
w końcu mężczyzna decyduje się wyjawić cel spotkania:

"Teraz każde ich słowo, każdy gest musi już pozostawać
choćby to było bolesne, na wyższych piętrach,
bo nie mieści się w banalnej codzienności.

Gdy raz przywoła się śmierć, ona już obejmuje wszystko,
nie da się jej odsunąć na bok, przenika nią całe odczuwanie."

wyznaje jej:

"nie boję się śmierci; boję się tylko lęku przed śmiercią"


stwierdza także:
"teraz raj to tyle co nicość"
czytając to zdanie, pomyślałam, że człowiek w swoim życiu tak dużo napatrzy się okropności, że nicość wydaje mu się rajem.

Trudno opisać wszystko co można znaleźć w tej książce, ale może to i dobrze; jak dla mnie odpowiednia na wolny wieczór; bo mimo iż sytuacja w niej opisana wydaje się trudna, autor potrafi przedstawić ją tak, by nie obciążać czytelnika słowami, których nie mógłby znieść; 
nie traktuje sprawy lekko, ale też przez nią nie dołuje; skupia się raczej na relacji i jej przemianie oraz jak dla mnie na tragizmie zmarnowanych lat przez życie osobno.

Komentarze

  1. To bardzo ważne, że autor potrafi opowiedzieć trudną historię w przystępny sposób. Muszę przyznać, że zaintrygowałaś mnie tą książką na tyle, że dopisuję ją do listy "chcę przeczytać" i pewnie sięgnę jak będę mieć możliwość;)

    OdpowiedzUsuń
  2. faktycznie, to zaleta, dzięki której możemy skupić się na innych aspektach życia bohatera i jego relacji z otoczeniem; ale wiadomo, nie każdemu musi się spodobać x]

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz