W. Lashner, "Z krwi i kości"

Książka "Z krwi i kości" to pierwsza powieść Williama Lashnera, którą miałam okazję przeczytać. Poznajemy w niej Kyle'a Byrne'a, którego życie legło w gruzach wraz ze śmiercią ojca - wziętego filadelfijskiego prawnika. Brak ojca odcisnął się bardzo boleśnie na życiu mężczyzny, który w dorosłym życiu wciąż jest niedojrzałym chłopaczkim, który nie może sobie z nim poradzić. Dlatego też Kayle pracę raczej miewa niż ma, a dni spędza w barach i grach wideo. Jednak w dniu, w którym zostaje zamordowany wspólnik ojca Kyle'a życie mężczyzny ulega drastycznej zmianie, gdyż młody Byrne rozpoczyna swoje prywatne śledztwo. Mężczyzna pakuje się w różne niebezpieczne sytuacje z naiwnością pięciolatka i naiwnie myśli, że nie tylko wyjdzie z tego cało, ale również coś na tym zyska... Zadający niewygodne pytania oraz rozdrapujący stare rany Kyle ściąga na siebie gniew ludzi, którzy nie zawachają się przed niczym, żeby zachować bogactwo i władzę. 

Ta książka bardzo kojarzy mi się z "Brudnym szmalem" - klimat powieści jak dla mnie jest ten sam, podobne motywy - wiecie bar i mężczyzna uwikłany w przestępczy światek oraz wolno rozkręcająca się akcja. Jednak  ta powieść jest bardziej rozbudowana, a Lashner wychodzi trochę dalej poza mury baru niż Dennis Lehane. Dlatego też jeżeli czytaliście "Brudny szmal" i on Wam się podobał ta powieść powinna również powinna przypaść Wam do gustu.

Jednakże z tym ascetycznym stylem obecnym w obu tytułach nie udało mi się zaprzyjaźnić. Ciągle miałam wrażenie, że fabuła ciągnie się niczym krówka mordoklejka, a ciekawe wątki i sytuacje wcale nie sprawiły, że na "Z krwi i kości" popatrzyłam łaskawszym okiem. Trzeba jednak przyznać, że pomysł na intrygę i fabułę okazał się całkiem niezły, jednak brakło mi tu tego dreszczyku, który tak bardzo cenię sobie w tego typu historiach. Poza tym główny bohater maksymalnie działał mi na nerwy - niedojrzały bumelant bez ambicji i planów na przyszłość, który winą za całe zło świata obarcza nieżyjącego już ojca, przez którego miał ciężkie dzieciństwo. Jemu w sumie do szczęścia wystarczyło wypicie piwa i przystawianie się do kobiet...niestety nie idzie tego nazwać inaczej, a na myśl przychodzą mi dużo bardziej dosadne określenia. Mimo to okazuje się, że w tym szaleństwie jest metoda, albowiem dużo lepiej jest, jeżeli główny bohater wywołuje w nas jakieś konkretne emocje, a nie tylko obojętność. W każdym bądź razie Kyle to typ takiego mało skomplikowanego i niewymagającego człowieczka, a ja za takimi ludźmi nie przepadam i być może dlatego nie wzbudził mojej sympatii. Kyle był kroplą, która przelała czarę i sprawiła, że ledwo przebrnęłam przez tą historię. Jednak tak jak wspomniałam kryje się w niej potencjał, a "Z krwi i kości" może przypaść do gustu tym z Was, którzy polubili się z "Brudnym szmalem".

Reasumując:

"Z krwi i kości" to powieść, która nie spodoba się wszystkim. Ten typ książki trzeba lubić, ponieważ jest dość specyficzny. Dlatego też jest wysokie ryzyko, że ta powieść nie przypadnie Wam do gustu, więc warto zastanowić się dwa razy zanim się po nią sięgnie. 

Komentarze