J. M. Harris, "Ewangelia według Lokiego"

Kiedy zobaczyłam tą książkę wiedziałam, że ją muszę mieć i przeczytać jak najszybciej. Skandynawscy bogowie w towarzystwie autorki "Czekolady" w zupełności wystarczyli, żeby przekonać mnie do tej pozycji.

Z opisu na okładce wynika, że "Ewangelia według Lokiego" to napisana z rozmachem, awanturnicza, epopeja fantasy z doborowym poczetem nodryckich bogów w roli głównej. Narratorem jest Loki - podstępny, złośliwy i szczerze znienawidzony przez innych bogów. Loki wiedziony chęcią zemsty, postanawia doprowadzić do upadku Asgardu i do upokorzenia swoich prześladowców. Chcąc odpłacić im za prawdziwe i urojone krzywdy, wytrwale knuje spisek. Jednak okazuje się że znacznie potężniejsi wrogowie połączyli siły, aby zniszczyć nordyckich bogów. 

Zbliża się Ragnarok - wielka bitwa, która zadecyduje o losach świata, a nawet o jego istnieniu. Loki będzie musiał się opowiedzieć po czyjejś stronie, a to kto wyjdzie zwycięsko z tytanicznych zmagań będziecie musieli się przekonać sami - o ile będziecie mieć na to ochotę. 

Powyższa historia zapowiadała się naprawdę na wciągającą i lekką - taką do połknięcia na raz. Jednak z każdą kolejną stroną czułam, że coś tu jest nie tak...natomiast kiedy przeczytałam ponad połowę książki i zorientowałam się, że nadal czekam na to, żeby coś się wydarzyło zrozumiałam że jestem w czarnej d...  

Dlaczego? 

Loki i inni bohaterowie książki cały czas podczas czytania kojarzyli mi się z kapryśnymi dziećmi, które bawią się w bandy i jeżeli jakieś ma już swojej dość to po prostu albo szpieguje dla innych, albo zmienia ekipę. Cała opowieść jest dla mnie przepychanką wszystkich ze wszystkimi, przepełnioną manią prześladowczą i chorymi ambicjami oraz zaniżonym poczuciem własnej wartości. 

W "Ewangelii według Lokiego" brakło mi jakiegoś pomysłu i po prostu jaj. Cała opowieść była dla mnie miałka co sprawiło, że  powieść jest bardzo przeciętna. Nie męczyłam się przy niej jakoś wybitnie, ale też nie miałam zbytniej przyjemności czytania. Mam tylko nadzieję, że następne książki w tym roku będą tylko lepsze. Zatem jeżeli mimo wszystko chcecie ją przeczytać raczej szukajcie jej w bibliotece, a nie inwestujcie w nią kasę...to tak ku przestrodze, żebyście nie żałowali wydanej na nią kasy. 

Cóż tak to bywa, że w życiu każdego nałogowego mola książkowego zdarzają się lepsze i gorsze książki, a apetyt rośnie w miarę jedzenia...zatem i ja czasem trafiam na pozycje, które jak ta mnie zawodzą. 

Komentarze