Są książki, które przeszły do świadomości społecznej i wstyd ich nie znać. Jedną z takich powieści jest "Stowarzyszenie umarłych poetów", N. H. Kleinbaum.
Rozpoczyna się rok szkolny w Akademii Weltona, elitarnej szkole średniej o wielkich osiągnięciach i nader surowej dyscyplinie. W miejsce odchodzącego na emeryturę nauczyciela przychodzi nowy, John Keating. Czterem zasadom Akademii, którymi są : Tradycja, Honor, Dyscyplina i Doskonałość, przeciwstawia inny sposób kształtowania i wychowania młodych ludzi. Co zwycięży : rygorystycznie przestrzegana tradycja czy prawo do marzeń, wolności i młodzieńczego buntu?
Któż z nas nie kojarzy Robiego Williamsa w roli nauczyciela języka angielskiego...ten film i ta rola są już wręcz kultowe.
"Stowarzyszenie umarłych poetów" to niezwykła historia o tym, że zapominamy o tym, żeby marzyć i gonić za swoimi marzeniami, by być sobą i wieść szczęśliwe życie. Zamiast tego chcemy sprostać oczekiwaniom otoczenia, które chce nas sobie podporządkować. Zatracamy się w dążeniu za nie swoimi pragnieniami, aby żyć nie swoim życiem.
Ta historia uderza w jakąś czułą strunę w każdym z nas. Nie pozwala zapomnieć o naszych marzeniach, które zdążyliśmy zakopać w sobie gdzieś głęboko. Myślę, że wielu z nas spokojnie może się utożsamiać, z którymś z bohaterów co sprawia, że ta opowieść porusza jeszcze bardziej.
"Stowarzyszenie umarłych poetów" stało się jedną z moich ulubionych powieści, do których na pewno będę wracać i zapewne przy okazji płakać za każdym razem...
Dziękuję Ci za przypomnienie mi o "Stowarzyszeniu umarłych poetów" :) Widziałam film i bardzo mi się podobał! Teraz chętnie sięgnę po książkę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://tworze-czytam-fotografuje.blogspot.com/
Po książę na prawdę warto sięgnąć. Ja się na niej popłakałam.
Usuń