W ramach poszerzania swoich czytelniczych horyzontów sięgnęłam po pozycję "Gastrobanda. Wszystko co powinieneś wiedzieć zanim wyjdziesz coś zjeść." J. Milszewskiego i K. Sadkowskiego.

Książka bardzo zachęciła mnie swoim opisem, który obiecuje ukazanie gastronomicznego świadka od środka. 

Powyższa publikacja ma być pierwszą polską książką, której autorzy mają rozprawić się z kuchennymi mitami i opowiedzieć nam o niewygodnych faktach ze świata gastronomii. I faktycznie początek daje nadzieję na świetną, chociaż lekką książkę, która może rzucić nowe światło na nasze spojrzenie na lokale gastronomiczne. Jednak rozczarowanie przychodzi bardzo szybko. Okazuje się, że książka jest napisana bardzo prostym, żeby nie powiedzieć prostackim językiem. Przyznam się, że odniosłam wrażenie, że autorzy cierpią na jakąś manię wyższości lub są niedowartościowani i w taki sposób usiłują udowodnić sobie swoją wartość. Dodatkowo czułam się, jakby autorzy traktowali mnie jak kretynkę, która nie ma zielonego pojęcia o świecie i żyje w bańce nieświadoma tego co się wokół niej dzieje. A przecież wielu ludzi ma chociażby znajomych, który pracowali w knajpach, już nie wspominając o tym, że z samych obserwacji i rozmów z ludźmi, z własnego otoczenia dużo można się dowiedzieć...

Zapewne kojarzycie ten typ człowieka, który najbardziej uaktywnia się na suto zakrapianych alkoholem imprezach, który na wszystkim się zna, wszystko wie i wszystko widział, a reszta to banda debili, która g**** wie i w d**** była. No to odbiór tego typu człowieka i tej książki jest taki sam...patrzy się na takie coś z politowaniem, puka się w czoło i wraca się do swojego życia. 

Ta książka nie wniosła do mojego życia zupełnie nic i na prawdę wolałabym oszczędzić sobie jej znajomość. Mam jednak nadzieję, że nie będę miała już więcej tej nieprzyjemności czytania czegokolwiek, co napisali autorzy tejże książki.

Komentarze

Prześlij komentarz