"Kler", reż. W. Smarzowski

To było do przewidzenia, że "Kler" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego i przy okazji wywoła lawinę skrajnych opinii. Jednak zacznijmy od początku. 



Film przedstawia historię trzech księży katolickich, których przed laty połączyły tragiczne wydarzenia. Teraz w każdą rocznicę katastrofy, z której cudem uszli z życiem spotykają się, aby świętować fakt swojego ocalenia. 

Na co dzień wiodą różne życie. Lisowski jest pracownikiem kurii w dużym mieście i robi karierę, marząc o Watykanie. Jednak na drodze do spełnienia jego marzeń stoi arcybiskup Mordowicz, który pławi się w luksusach i używa politycznych wpływów do budowy największego sanktuarium w kraju. Kolejny z księży - Trybus jest wiejskim proboszczem, który sprawuje posługę w miejscu pełnym ubóstwa i coraz częściej ulega ludzkim słabościom. Niezbyt dobrze wiedzie się też Kukule, który pomimo żywej wiary tak na prawdę z dnia na dzień traci zaufanie parafian. 


W postaciach trzech wspomnianych kapłanów oraz arcybiskupa twórcy filmu przedstawiają wszystkie najważniejsze problemy polskiego Kościoła Katolickiego. O wielu rzeczach, które zostały przedstawione w tym można obejrzeć w telewizji czy przeczytać reportażach takich jak "Żeby nie było zgorszenia""Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadettcie""Zakonnice odchodzą po cichu" czy też "Celibat, opowieści o miłości i pożądaniu". Być może dlatego, że znam te reportaże, a w telewizji raz na jakiś czas usłyszę coś o aferach w Kościele wszystko w tym filmie sklejało mi się w wiarygodną całość. 

W filmie w dość dosadny sposób pokazane są skrajne sytuacje przedstawiające grzechy ludzi Kościoła, które moim zdaniem powinny być potraktowane bardziej jako przestroga niż atak na Kościół. W księżach, których historie zostały opowiedziane w filmie przede wszystkim widziałam ludzi, którzy nie tylko realizują swoje powołanie, ale też grzeszą, błądzą, usiłują się odnaleźć i podnoszą się z upadku. Jednak przede wszystkim mierzą się ze swoją przeszłością oraz teraźniejszością zmuszającą ich do zmierzenia się z samym sobą oraz swoją rzeczywistością. Przez to "Kler" przypomina nam, że księża to też ludzie ze swoją historią, która często jest trudniejsza niż nam się zdaje. Jednak powyższy film nie dotyczy tylko tej trudnej i złej stronie Kościoła, ale również przypomina, że jest w nim jednak dobro. 




Wprawdzie "Kler" nie jest nawet opaty na faktach, ale zawiera w sobie wiele prawdopodobnych historii. Zresztą Smarzowski podobno korzystał z pomocy konsultantów i wcale by mnie to nie zdziwiło, gdyby okazali się nimi m. in. autorzy wyżej wspomnianych reportaży. A to dlatego, że w filmie podjęty został temat molestowania, alkoholizmu, życia z kobietą i swego rodzaju cynizmu i cwaniactwa spotykanego wśród księży. W tym wszystkim "Kler" jest wzruszający, smutny i ośmielę się nawet stwierdzić, że...piękny. 

Myślę, że powyższy film po prostu należy obejrzeć. Chociażby po to, żeby wyrobić sobie zdanie i przemyśleć sobie kilka rzeczy. 

Komentarze

Prześlij komentarz