"Polska chora na Rosję" B. Łagowski

Po raz kolejny, dzięki uprzejmości Tygodnika Przegląd, miałam przyjemność przeczytać niezwykle interesującą książkę wydawnictwa Fundacja Oratio Recta. Tym razem była to "Polska chora na Rosję" prof. Bronisława Łagowskiego


Kiedy wpada ci w ręce książka taka, jak ta, nic już po niej nie wygląda tak samo. Jest ona jak surowy rodzic, który stanowczo rozprawia się z twoimi błędami, ale po to, by pomóc ci z nich wyjść i zrozumieć, że powielając je, krzywdzisz samego siebie. 

Ta książka powinna być takim głosem rozsądku dla obecnej polityki zagranicznej, ale także dla nas wszystkich, którzy poddaliśmy się narracji jakoby jedno państwo mogło być aż tak do szpiku kości złe, że trzeba je z całego serca nienawidzić. Jednak, czy to możliwe, aby cały naród był tylko zły? Nie wydaje mi się, by na całej ziemi był taki kraj. 

Jednak od lat jesteśmy karmieni tą myślą, że Rosja zawsze życzyła nam źle i nadal życzy, więc musimy się przed nią bronić. Czy to jednak nie dziwne, że tylko nasi politycy podnoszą takie głosy? Czyżby cały świat się mylił a tylko my znamy prawdę? Lubimy tak o sobie myśleć, a politycy lubią nam wciskać ten obraz, nie licząc się nawet z tym, jaki jest on śmieszny i zakłamany. 

Gdyby jednak tylko o śmieszność chodziło... niestety książka ta uświadamia nam, jak wiele tracimy - ekonomicznie, politycznie, wizerunkowo, kulturowo na tym zakłamaniu. 

Wierzę jednak, że nadal są w tym kraju ludzie, którzy nie poddają się masowemu praniu mózgów, a nawet, że jest ich coraz więcej, bo niestety coraz bardziej widzimy, jak nieprzemyślane decyzje prowadzą nasz kraj tam, gdzie nie chcemy, by się znalazł. Pozycja ta jest właśnie dla tych czytelników, którzy mają już dość ciągłego szczucia Polaków na Rosjan czy podwójne standardy w stosunku do innych krajów. 

Ale jest to również książka dla niezdecydowanych, którzy w jakiejś części zgadzają się z obecną polityką wobec Rosji, a nie boją się konfrontować swoich poglądów z odmiennym spojrzeniem na wydarzenia ostatnich kilkunastu lat. 

Jest to zbiór felietonów publikowanych na łamach "Przeglądu" w latach 1999 - 2015. Dzięki tej formie, powyższą publikację czyta się zaskakująco szybko, mimo wielu informacji, które są w niej zawarte. Na pewno przyczynia się do tego także ostry jak brzytwa, ale trafiający w sedno styl autora, z łatwością przecinający swym ostrzem dotychczasową bańkę informacyjną w jakiej się znajdujemy, kiedy czytamy doniesienia ze wschodu wyłącznie w polskiej prasie.

Znamiennym jest także umieszczenie na okładce Stańczyka z obrazu Jana Matejki pt. "Stańczyk w czasie balu na dworze królowej Bony wobec straconego Smoleńska." Z jednej strony może on  nawiązywać do historycznych wydarzeń.  W Wikipedii czytamy: "Z tego powodu nowsze opracowania wskazują, że Matejko w Stańczyku mógł przedstawić mniej znany, ale - zdaniem artysty - bardziej przełomowy moment: rok 1533, gdy kończył się rozejm z Moskwą, lecz w wyniku zaniedbań króla polskiego i buntu części szlachty litewskiej poniosła fiasko wyprawa mająca na celu odebranie Smoleńska. Był to również rok, w którym na tronie w Moskwie zasiadł Iwan Groźny, twórca państwa rosyjskiego. (...) W roku 1533 od ponad 10 lat trwał okres bezczynności na kierunku moskiewskim." Jak dla mnie jest to nawiązanie do tego, że już od dawna mamy problem ze stosunkami z Rosją, albo ją niepotrzebnie skreślając, ale bezmyślnie ignorując.

Z drugiej strony Stańczyk, jako ten, który najbardziej zdaje sobie sprawę z konsekwencji złych decyzji i zaniedbań ale nie ma on mocy by cokolwiek zmienić, jedynie może ostrzegać swoimi ripostami, w nadziei, że jakieś ziarno w końcu zakiełkuje. 

Polecam zatem gorąco tą pozycję, mając nadzieję, że stanie się ona początkiem ciekawej drogi, do przyglądania się tak wiadomościom, którymi jesteśmy karmieni, jak i sytuacjom na świecie z innych perspektyw. Nawet jeśli nasze poglądy odbiegają od przedstawionych w książce, niech będzie ona chwilowym ocuceniem w tym całym szaleństwie, które nas otacza. 


Pozdrawiam
Alicja

Komentarze