"Eksmitowani. Nędza i zyski w jednym z amerykańskich miast.", M. Desmond

Całkiem przypadkiem natknęłam się na tą książkę. Dawno nie czytałam reportaży, wiedziałam więc, że ten z pewnością mnie poruszy, zważywszy na tematykę. Nie spodziewałam się jednak, że nie będzie to typowy, pierwszoplanowy reportaż ze spotkań z napotkanymi ludźmi. Czyta się go raczej jak niekończącą się opowieść, z ciągłymi zwrotami akcji, przesiąkniętym emocjami. Życie opisanych bohaterów jest jak koło, które stacza się prostą ścieżką w dół, czasem przystaje, pnie się chwilę w górę żeby znów runąć w jeszcze większą przepaść. 

Autentyczne rozmowy, wylewające się emocje sprawiają, że czujesz, że jesteś tam razem z nimi. Czasami może to krępować, wywoływać wstręt lub złość. Razem z rodzinami, których skrawki życia tu poznajemy, zastanawiamy się, czy tak będzie zawsze? Czy nie ma nadziei?

Zastanawia się nad tym również sam autor, swoją drogą socjolog, który pisząc tą książkę, postanowił pochylić się nad problemem biedy w inny sposób niż reszta badaczy. Wszedł w to środowisko, by zastanowić się nad fenomenem życia w nędzy, naznaczonym częstymi eksmisjami. Co ciekawe, nie skupia się tylko na jednej stronie tego zjawiska. Przedstawia nam również skrawki życia właścicieli mieszkań, którzy najczęściej podejmują decyzję o eksmisji lokatorów. Zazwyczaj wydatek jednego to zysk drugiego. Ale czy można winić tego drugiego, że chce również zapewnić sobie byt? - zdaje się pytać autor. Wyłaniający się obraz właścicieli pokazuje, że oni także mają swoje zmartwienia, a każdą sytuację można zobaczyć na dwa różne sposoby i nie zawsze jest łatwo rozstrzygnąć, kto ma rację. Bardzo możliwe, że nikt. 

 Pomiędzy kolejne epizody z życia w szemranych dzielnicach, dostajemy informacje na temat prawa mieszkaniowego czy różnych form pomocy w amerykańskim systemie prawnym. To otwiera nam szerszy obraz na możliwości, jakie mają mieszkańcy a jakich są pozbawiani. Niestety coraz więcej osób ma problemy mieszkaniowe i to nie tylko w najuboższych kręgach społecznych, co również zostaje podkreślone. 

Jak w takim razie przetrwać? Czy można ułożyć sobie życie bez tej ostoi bezpieczeństwa, jakim jest nawet najmniejsze mieszkanie? Dla mnie historie te udowadniają, jak cenne jest posiadanie swojego miejsca, pewność, że za miesiąc, rok, nadal można będzie tu żyć. 

W 2017 roku książka zdobywa nagrodę Pulitzera w dziedzinie literatury faktu.  Myślę, że całkowicie słusznie. Złożyły się na nią: decyzja o porzuceniu swojego bezpiecznego miejsca na ziemi i życia w najbiedniejszych i niebezpiecznych dzielnicach, poznawanie tamtejszej społeczności, przeżywania z nimi najprzeróżniejszych momentów ich życia, wreszcie analiza socjologiczna, ważne pytania i konkluzje, by finalnie wypuścić je w świat. By nie zaginęły, wręcz by wierciły dziurę w brzuchu tym, którzy w jakiś sposób przyczyniają się do rozprzestrzeniania tego zjawiska. Ale także nam, którzy stoimy z boku. Nie ma znaczenia, czy mieszkamy w Ameryce czy Europie. Problem ten dosięga ludzi na całym świecie. 

Polecam tę książkę do przeczytania i przemyślenia. Wejście w inny świat, który myślę, że może zmienić coś w nas samych.


Alicja

Komentarze

  1. Skorzystam z Twojej rekomendacji, szczególnie że bardzo lubię reportaże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej polecam. To nie tylko ciekawy temat, ale równie dobry punkt wyjścia do przemyśleń o własnym sposobie życia.

      Usuń
  2. Zapisuje na liście "do przeczytania w tym roku", dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo proszę, polecam się :) jestem ciekawa, jakie będą Twoje wrażenia :)

      Usuń

Prześlij komentarz