Haruki Murakami "Sputnik Sweetheart"


To moja pierwsza książka Murakamiego. Mówiono o nich, że są wciągające, przenoszą w inny świat. Wiele osób rozpływa się nad stylem.
Czy teraz nastąpi zaprzeczenie tym opiniom?
Podwójne nie: raz, dlatego, że każdy ma prawo do własnej; dwa, dlatego, że jak dla mnie są one jak najbardziej prawdziwe, a raczej oddające to, co sama uważam.

"Usuń z niedoskonałego życia wszystko, co nie ma sensu, a utraci ono nawet swą niedoskonałość."

Od pierwszych stron, a nawet już od pierwszych słów byłam zaciekawiona; przelatujące przed oczami zdania coraz bardziej oczarowywały. To trochę tak, jak wtedy, gdy stojąc na plaży w piękny dzień, spragnieni by poczuć coś nowego, oderwania się od codzienności i poddania się pragnieniu, by dać się porwać, jesteś łechtany w stopy chłodną, przyjemną wodą, która nęci aby się zbliżyć.
I idziesz, a im dalej się posuwasz, tym chcesz więcej, tym bardziej cię ta woda pochłania.

"Naprawdę ważne (...) są nie wielkie rzeczy, które wymyślają inni ludzie, lecz drobiazgi, które wymyślasz sam".

Historia jest może odrobinę banalna, a trochę nie. Bo czy miłość może być banalna? Niebanalne są za to postacie. (Czy faktycznie istnieje coś takiego, jak zwyczajna historia człowieka?). To, co robią ze swoją historią, tzn. kim się stają dzięki niej lub pomimo oraz to jakie łączą ich relacje, to wszystko jest jednocześnie niezwyczajne i trochę zwykłe.
Co ciekawe, jest to opowieść o trojgu bohaterach, gdzie inni ludzie pojawiają się gdzieś obok, mimochodem lub we wspomnieniach. W tej książce akurat wyraźnie to czuć. Jeśli ktoś myśli, że przez to jest nudna, będzie w błędzie. Nie u Murakamiego. Tutaj, można rzec, to atut. Poznajemy bliżej te nietuzinkowe choć tak zwyczajne postacie.

"Ale dokąd pójdę, jeżeli zgubię samą siebie?"

Jest to książka o ludziach, których łączą dość głębokie więzi, poplątane i jakby nie trafione, tak, że nie da się sklecić z tego dobrej, prostej historii miłosnej w taki sposób, żeby żadnego z bohaterów nie krzywdzić. A jednocześnie każde z nich jest samotne. Faktycznie są jak sputniki, spotykają się, wirują wokół siebie, wpadają na siebie na kilka chwil, ale w końcu  odlatują, każde w swoją część przestrzeni, dopóki znów się gdzieś nie zetkną.

"Wiesz, co po rosyjsku oznacza "sputnik"? "Towarzysz podróży"(...) Ciekawe, dlaczego Rosjanie nadali swojemu satelicie taką dziwną nazwę. To tylko nieszczęsny kawałek metalu krążący wokół Ziemi."

Zastanawiam się, czy do końca rozumieją siebie samych oraz siebie nawzajem i swoje własne jak i wzajemne uczucia. Czasem okazuje się to najważniejsze wbrew pozorom.

"Nie mogę sobie pozwolić na to, by mi się wymknęły te cenne chwile przed świtem".

Jest to też książka o poszukiwaniu siebie. O tym, że człowiek utożsamia siebie i to, kim jest w nawiązaniu do ludzi, z którymi dzieli się swoim życiem. Poszukiwanie to odnosi się również do siebie sprzed pewnego okresu czasu, gdy człowiek był kimś innym i do czasu obecnego, oraz poszukiwania i próby związania tych "dwóch osób" w jedno. Pojawia się również pytanie, czy człowiek z przeszłości jest tą samą osobą, którą jest teraz, czy to tylko dawna część nas, która odeszła i już nie wróci.

"(...) zawsze nasze rozmowy pomogły mi bardziej otworzyć się przed nią i jednocześnie przed sobą samym".

A żeby coś stworzyć naprawdę, trzeba coś lub kogoś poświęcić. Metaforycznie. Krew i białe kości. To one wyzwalają magię.

"Opowieść to coś nie z tego świata. Prawdziwa historia wymaga magicznego chrztu, który połączy świat po tej stronie ze światem po tamtej."


Czy warto po nią sięgnąć? Jako samotnie krążące sputniki odnajdziemy się świetnie w tej historii. Zresztą, zdaje się, że po Murakamiego zawsze warto sięgnąć.

"Tak samo jest ze wszystkim innym - musisz się uczyć na własnej skórze, płacić z własnej kieszeni. Z książki się tego nie dowiesz."

Komentarze