Wchodzimy od razu mocno w 33 rozdział.
Tak, nie pierwszy, gdyż Śmierć Komandora trwa nieprzerwanie od
pierwszej części, jakby autor chciał nam powiedzieć – to, że
jest to kolejna część, nie znaczy, że coś się zmieniło. Nadal
jesteśmy w tej historii. To nie była przerwa, to tylko lekka pauza
na oddech, poukładanie sobie w głowie dotychczasowych wydarzeń. A
teraz to dopiero będzie się działo. Ta pauza, jak dla mnie jako
czytelnika to wzmocnienie przekazu. Tak jak w sztuce malarstwa
japońskiego – to czego nie ma na obrazie, ma większe znaczenie,
niż to, co widzimy. I ta myśl będzie się przewijać przez tą
opowieść. Ta pauza więc jest ważna.
Oczywiście książka zawiera także
swoje minusy. Liczne powtórzenia, lekko sztuczne dialogi,
przewidywalność czy długie opisy tego, co oczywiste dla
czytelnika. Niekiedy ma to uzasadnienie, innym razem wydaje się być
zapychaczem. Trzeba się na to przygotować.
Mnie osobiście najbardziej nie
podobała się jedna scena, do której zresztą były jeszcze
odniesienia później. Według mnie można było ją zastąpić czymś
innym lub wątek poprowadzić inaczej. Dodatkowo pokazany jako mistyczne przeżycie. Mimo, iż
bohater wie, że to złe, jednak nie widać w nim skruchy za takie
rozpływanie się w rozmyślaniach na ten temat. A jest tu trochę
rozpływania się nad wspaniałością doznań. Niby nie kłuje to
tak bardzo w oczy, zachowana jest jakaś równowaga,
delikatny ton, przyznanie, że to coś złego. Jednak, gdy popatrzymy
na ten fragment trzeźwym okiem, wywołuje niepokój, sprzeciw wobec
takiego nastawienia do tak haniebnego czynu (bez względu na to, czy
realnie się wydarzył). W pełni świadomie nie piszę, o co konkretnie chodzi, myślę, że gdy ktoś ją przeczyta, będzie wiedział.
Bardzo ciekawą i jedną z
pozytywniejszych rzeczy są wywody bohatera o malarstwie – o tym,
jak się czuje malując, skąd wie, kiedy obraz jest skończony. Od
pierwszej części ciekawiły mnie te wstawki. Są one bardzo
autentyczne. Zastanawiałam się przy nich nie raz, czy autor
konsultował te odczucia z jakimś artystą, czy to był wynik
wczucia się w rolę.
Książka wzbudza wiele emocji. Myślę,
że nie zabraknie zaciekawienia, złości, irytacji, zamyślenia czy
też zaskoczenia. Ale to dobrze. Moim zdaniem, książka musi
wzbudzać emocje, jeśli ma być warta przeczytania. A przynajmniej
te najciekawsze, wartościowe książki właśnie takie są. Być
może nie każdemu ten wachlarz uczuć przypadnie do gustu, bo np.
odczuje przewagę negatywnych emocji. To prawda, może być różnie,
ale proszę niczego nie zakładać na pewno przed przeczytaniem.
Dopiero gdy wyzwoli się ona z okowów w Waszych rękach, będzie
można stwierdzić, co tak naprawdę ma ona w sobie.
Ale tak czy inaczej, przyznam szczerze,
że zamiana idei na metaforę to czysta poezja w tej książce ;)
Albo choćby odniesienie do Alicji w Krainie Czarów. Nawet tylko dla
tych scen, warto tu zabrnąć.
Widzę tu także niemal bezpośrednie
odniesienia do innych dzieł jak do Slendermana czy Władcy
Pierścieni i lasu Fangorm, co może być tylko subiektywnym
odczuciem. Lub też, jak to też bywa w tej rzeczywistości – każdy
widzi co innego, ścieżka każdego człowieka prowadzi w swoim
niepowtarzalnym kierunku.
Nawet jeśli pierwsza część była
pochłaniająca, ale wydawała się komuś po prostu w miarę dobrą
książką, a pierwsza połowa drugiej części po prostu jej
kontynuacją, to zapewniam – druga połowa to cudo. A przynajmniej
do pewnego momentu. Zwłaszcza, gdy ktoś, jak ja, lubi metafory,
zapętlenia czy niedopowiedzenia w książkach.
Jest taki moment, gdzie nie ma się już
pewności, tego, co się czyta, czy to wszystko za chwilę nie okaże
się złudzeniem. To przyciąga.
Im bliżej końca, tym bardziej
pochłania. Pochłonie Waszą pewność i to, czy to wszystko dzieję
się naprawdę, czy to jakaś przewrotna gra?
Ja już wiem. Jednak nie mogę tego
wyjawić. Tylko sam autor i sama książka mogą Wam coś powiedzieć.
Książkę polecam, jednocześnie, co do zakończenia, będę
milczeć.
„Żyjemy, nosząc w sobie sekrety,
których nie możemy sobie nawzajem wyjawić.”
Muszę wreszcie przeczytać coś tego autora, bo jestem naprawdę ciekawe jego książek. 😊
OdpowiedzUsuńTa publikacja ciągle przede mną, ale prędzej czy później przeczytam :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń