"Pieśń jutra", Shamanta Shannon

Po "Pieśń jutra" Samanthy Shannon sięgnęłam właściwie zaraz po "Zakonie mimów". I chyba jeszcze żadnej serii nie czytałam tak szybko - ba! nawet moje ulubione serie lubiłam sobie dawkować, żeby nie skończyć ich zbyt szybko. Jednakże w tym przypadku wprost nie mogłam się oprzeć i przeczytałam ciągiem od razu dwie części. I tak wiem, że pomiędzy notką o "Zakonie mimów" a postem o "Pieśni jutra" pojawiła się notka o "Tej dziewczynie", ale zwyczajnie nie chciałam Was zanudzić ciągłym pisaniem o książkach z jednej i tej samej serii. Jednakże wracając do rzeczy...

W powyższej serii bardzo podoba mi się świat oraz dynamiczna akcja z plot twistami, które sprawiają, że poszczególne książki czytam z ogromną uwagą i zaangażowaniem. W dodatku postaci stają przed trudnymi moralnie decyzjami oraz trudnościami, które wzbudzają w nich wątpliwości odnośnie zasadności decyzji, które podjęli. O dziwo nawet wszelakie wątki romantyczne, które mienią się gdzieś w tle również mi nie przeszkadzają - a zazwyczaj mam z nimi problem. W dodatku bardzo podobają mi się wszelakie konflikty i różne zgrzyty, które występują pomiędzy bohaterami serii. 

W dodatku "Pieśń jutra" ma dla mnie trochę taki vibe "Peaky Blinders", co sprawiało, że jeszcze chętniej sięgałam po tę historię. I mimo tego, że ta seria jest dla mnie świetną rozrywką  ma swoje wady. Mój największy zarzut dotyczy chyba tego, że poszczególne postaci są wykreowani tak, jakby byli niezniszczalni - nie potrzebują zbyt wiele czasu na sen i regeneracje nawet po trudnych doświadczeniach, w trakcie których np. zostali pobici lub zwyczajnie kosztowały ich dużo wysiłku. Poza tym główna bohaterka to dla mnie zwykła nastolatka, która mimo wszystko nie wyróżnia się zbytnio ani charyzmą ani inteligencją czy też zdolnościami przywódczymi. Mimo to dość szybko zyskuje władzę, a wiele osób z jej otoczenia jest jej bardzo oddane. To mnie irytowało na tyle, że postanowiłam sobie zrobić nieco dłuższą przerwę zanim sięgnę po "Koniec maskarady" - zwyczajnie nie chciałam wpędzić się w zastój czytelniczy lub zniechęcić się do serii. 

Seria, jaką jest "Czas żniw" nie jest zbyt ambitna i ma swoje wady. Jednakże dla mnie są to książki, które świetnie czyta mi się jak potrzebuję czegoś lekkiego i wciągającego, co nie wymaga ode mnie zbyt dużego wysiłku intelektualnego. W dodatku lokacja 3 pierwszych tomów jest osadzona w Anglii, co dodatkowo przyciąga mnie do tych książek. Dlatego jeżeli szukacie czegoś niewymagającego do poczytania to zachęcam Was do zainteresowania się powyższą serią. ;)

Natalia

Komentarze

  1. Ja ostatnio kupiłam sobie "Zakon drzewa pomarańczy", by zobaczyć, czy styl autorki mi podpasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zakon drzewa pomarańczy" też mam na regale i mam nadzieję, że w końcu znajdę dla niego czas. Jednak na razie chce skończyć tę serię.

      Usuń
  2. jeszcze nic tej autorki nie przeszło przez moje ręce, a pełno jej wszędzie... więc chyba muszę sprawdzić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też sięgnęłam po nią dlatego, że jest wszędzie i okazało się, że polubiłam się z twórczością pani Shannon.

      Usuń
  3. Czytam kiedyś i doszłam do 3 tomu, potem długo zastuj. Teraz muszę uzupełnić serię i od początku ją przeczytać. Dzięki, że mi o niej przypomniałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie ja mam w planach 4 tom - ale jeszcze nie wiem kiedy uda mi się za niego zabrać.

      Usuń
  4. Od czasu do czasu każdy potrzebuje takiej odprężającej lektury.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz