Od czego zacząć czytać fantastykę?

Ostatnio na naszym FanPage i grupie dyskusyjnej opublikowałam grafiki dotyczące tego od czego zacząć czytać fantastykę. Tu postanowiłam nieco rozwinąć temat dla tych, których nieco zainteresowałam postami na Facebooku. 



Seria "Czas żniw", S. Shannon. 



Aktualnie jestem po lekturze czwartego tomu pt. "Koniec maskarady", który pozostawił mnie w rozsypce i nerwowym oczekiwaniu na kolejną część. Ale do rzeczy...

Akcja tej historii rozgrywa się w 2059 roku w Londynie i jego okolicach. Paige Mahoney pracuje w kryminalnym podziemiu Sajonu Londyn, a jej szefem jest Jaxon Hall, na którego zlecenie pozyskuje informacje, włamując się do ludzkich umysłów. Dziewczyna jest śniącym wędrowcem i w świecie, w którym żyje zdradą jest już sam fakt, że żyje. 

Pewnego dnia jej życie zmienia się na zawsze. W skutek fatalnego splotu okoliczności zostaje zatrzymana i przetransportowana na teren Oksfordu - tajemniczej kolonii karnej, która istnieje od 200 lat. Kontrolę nad nią sprawuje potężna, pochodząc z innego świata rasa Refaitów. Page trafia pod protektorat Naczelnika, który staje się jej panem, trenerem, a zarazem jej naturalnym wrogiem. Jeśli dziewczyna chce odzyskać wolność, musi poddać się zasadom panującym w miejscu, w którym się znalazła.

Powyższa seria wciągnęła mnie od pierwszych stron pierwszego tomu i z każdą kolejną częścią tego cyklu byłam coraz bardziej zainteresowana w tę historię. Lekkie pióro autorki, dobrze zbudowane postaci i świetnie poprowadzone oraz połączone poszczególne wątki sprawiły, że to jedna z moich ulubionych serii, o której zawsze opowiadam z fascynacją. 

Na blogu są już notki o pierwszych trzech tomach, więc, żeby z tego posta nie wyszła obszerna epopeja zapraszam Was do przeczytania mojej opinii na temat każdego z nich:

"Inne nieba" - zbiór opowiadań inspirowanych pracami Różalskiego.

"Inne nieba" to niezwykły zbiór opowiadań polskich autorek, które inspirowały się pracami Różalskiego. Wszystkie te teksty są niezwykle intrygujące i czasem nawet dość mocno intrygujące. 

Prace Pana Różalskiego, jak i poszczególne opowiadania bardzo przypadły mi do gustu. Wiele z nich nawiązuje do legend i baśni, a także do aktualnych wydarzeń oraz kultury/mentalności społeczeństw z Europy Wschodniej. W dodatku każdy z tekstów nie tylko jest pięknie napisany, ale również niesie ze sobą takie treści, które dają do myślenia.

"Inne nieba" to cudownie mroczna publikacja. Jednak mrok opowiadań w niej zawartych jest bardzo przemyślany i nadaje każdemu opowiadaniu niezwykłego klimatu, który sprawia, że mam ochotę wracać do tej antologii co jakiś czas. Dlatego też postanowiłam sobie ją zakupić i na dniach powinnam ją już mieć. 


Jeżeli chodzi o moje ulubione opowiadania to mam ich kilka. Jest to np. "Współlokator" Anny Kańtoch, który opowiada o tym, że zdarza się, iż dziedziczymy swego rodzaju ciemną stronę, która towarzyszy nam niczym cień. Najbardziej polubiłam też głównie te opowiadania, które nawiązują do baśni i legend, a w nich mogłam spotkać czarownice, syreny i różnorakie stworzenia podobne do wilkołków.

Moim zdaniem o "Innych niebach" mówi się zdecydowanie za mało, a przecież jest to książka, jak najbardziej godna uwagi i warta przeczytania. Po przeczytaniu "Innych nieb" mam też w planach również "Inne światy", które również są inspirowane pracami Jakuba Różalskiego. Jestem ich ogromnie ciekawa. Na koniec mogę Wam jedynie powiedzieć, że mam nadzieję, że Pan Różalski okaże się płodnym artystą. Mam też nadzieję, że na podstawie Jego prac powstanie wiele tekstów, które zafascynują mnie tak jak powyższy zbiór opowiadań. 

"Trylogia Nadzoru", Ch. Fletcher


Autor powieści zabiera nas do alternatywnego dziewiętnastowiecznego Londynu, w którym spotkamy łowców czarownic, przedstawicieli Hordy Mroku oraz ludzi o nadnaturalnych zdolnościach. Wśród tych ostatnich są członkowie Nadzoru - tajnego związku strażników, który niegdyś liczył setki dzielnych dusz. Jednak dziś można ich policzyć na palcach jednej dłoni.

Tymczasem w mieście panoszą się okrutni mordercy i magiczne istoty żerujące pod osłoną nocy. Poza tym wrogowie podchodzą coraz bliżej, a Nadzór jest osłabiony i rozdarty.

~*~

W "Trylogii Nadzoru" autor przedstawia nam niezwykły świat, w którym granica pomiędzy naszym światem a tym co nadprzyrodzone jest bardzo cienka. Dodatkowo ci, którzy mają strzec równowagi nie są w najlepszej kondycji - w dodatku wrogowie Nadzoru wciąż próbują go zniszczyć, aby bezkarnie móc realizować swoje plany. 

Już podczas czytania pierwszego tomu zrozumiałam, że jest to coś idealnie w moich klimatach przy czym świetnie będę się bawić. Dodatkowo w pierwszym tomie znajdziecie wątek cyrku - co nie jest częstym motywem, którego bardzo brakuje mi we współczesnej literaturze. Jednakże najbardziej ujął mnie steampunkowy, tajemniczy klimat oraz lekkość pióra autora, który doskonale wie jak zagrać emocjami czytelnika. Wiele razy nienawidziłam autora za to co ze mną robi i jakie emocje we mnie wywołuje - bo przecież pewne rzeczy miały potoczyć się inaczej, a zakończenie nie miało być, aż tak boleśnie otwarte. 

Kiedy kończyłam czytać ostatni tom poleciały łzy, co nawet mnie samą zaskoczyło. Jednakże już samo to wiele mówi nie tylko o samej serii, ale również o moim podejściu do niej. 

Ciężko jest mi coś więcej napisać o tym cyklu ponieważ skończyłam go już czytać jakiś czas temu. Dlatego jeżeli chcecie przeczytać coś szerzej o poszczególnych tomach to zapraszam Was do przeczytania poniższych notek, które opublikowałam na swoim blogu: 

Kolejną serią na dobry początek nie tylko z fantastyką, ale również z s-f jest "Saga Księżycowa", M. Meyer


Jest to seria, którą pokochałam zarówno ja, jak i moi znajomi - mimo tego, że teoretycznie nie jesteśmy w targecie. Kiedy robiłam rereading "Cinder" nie spodziewałam się, że trzy miesiące później będę już po lekturze ostatniego tomu Sagi Księżycowej. Do przeczytania całej serii w tak szybkim czasie zmotywowały mnie moje koleżanki, które zmotywowały mnie do kontynuowania serii - bo nie chciałam narazić się na spojlery, które mogłyby się niechcący wkraść do naszych rozmów.

Powieści, które wchodzą skład powyższej serii są retelingami takich baśni jak: Kopciuszek, Czerwony Kapturek, Roszponka czy też Królewna Śnieżka. Autorka sprawnie wplotła baśnie w lekką i wciągającą historię, która wzrusza, i, do której chce się wracać. Kiedy czytaliśmy tą serię ze znajomymi często wracaliśmy do niej w naszych rozmowach, a każdy (a właściwie każda z nas) na swój sposób przeżywała z bohaterami to czego doświadczali. 

"Saga Księżycowa" to nie tylko świetne retelingi baśni, ale też lekkie wprowadzenie do science fiction. W dodatku powyższy cykl jest jedyną serią z tego zestawienia, którą podsunęłabym również młodszej młodzieży. Więcej o tych książkach możecie przeczytać w niżej podlinkowanych notkach, które pisałam na świeżo po przeczytaniu kolejnych tomów:
  • "Cinder",
  • "Scarlet",
  • "Cress",
  • "Winter" - niebawem, bo uświadomiłam sobie, że przegapiłam opublikowanie tekstu o tej książce. 
"Caraval", S. Garber


W przypadku tej serii jestem dopiero po lekturze dwóch tomów. Jednak już wiem, że jest to jedna z moich najbardziej ulubionych serii. 

"Caraval" chciałam przeczytać już od lat i od kiedy wyszło kolejne wydanie jeszcze bardziej miałam na te serię ochotę. Szczęśliwie w moim życiu w końcu przyszedł czas na sięgnięcie po pierwszy tom.  Jednak jak zawsze zanim przejdę do wyrażenia swojego zdania chciałabym zacząć od początku - czyli od fabuły. 

W powyższej powieści poznajemy Scarlett, która jak do tej pory nie opuściła wyspy, na której mieszka z ukochaną siostrą Tellą i okrutnym ojcem. Mężczyzna zaaranżował małżeństwo dziewczyny, przez które nie może ziścić się jej wielkie marzenie obejrzenia Caravalu. Jest to niezwykłe przedstawienie z udziałem publiczności, które wystawiane jest raz do roku w odległej krainie.

Jednakże niespodziewanie Scarlett dostaje długo wyczekiwane zaproszenie na Caraval. Z pomocą tajemniczego żeglarza Tella zabiera siostrę na przedstawienie. Jednak, kiedy tylko przybywają na miejsce gry organizowanej przez Mistrza Legendę, Tella znika, a Scarlett wyrusza na poszukiwania siostry.

O pierwszych dwóch częściach tej serii możecie już przeczytać na naszym blogu:
Ostatni tom z serii mam w planach przeczytać w najbliższym czasie i post o tej książce na pewno pojawi się na naszym blogu. 

"Materia Prima", A. Przechrzta


O książkach z serii "Materia Prima" wspominałam Wam już, chociażby przy okazji recenzji "Adepta" i "Namiestnika". Dziś jednak chciałabym podsumować swoje wrażenia po przeczytaniu całej trylogii. 


Jednak zacznijmy od początku, żebyśmy mieli jakiś punkt odniesienia.

O czym jest seria "Materia Prima"?

Olaf Rudnicki jest alchemikiem i aptekarzem z własną apteką. Do enklaw, które stosunkowo niedawno pojawiły się na świecie wybiera się po substancję zwaną materia prima będącą cennym składnikiem leków, które sporządza mężczyzna. Pewnego dnia w enklawie spotyka rosyjskich żołnierzy, dzięki którym przeżył swój wypad w to tajemnicze, złowieszcze i niebezpieczne miejsce. Od tego momentu życie Rudnickiego oraz żołnierzy mają coraz więcej wspólnych mianowników.

Akcja w pierwszym tomie serii rozpoczyna się na terenach Polskich pod okupacją, na początku XX wieku tuż przed I Wojną Światową. Zatem nasz kraj jest pod zaborami, a zbliżająca się wojna sprawia, że w społeczeństwie panują nerwowe nastroje. Dodatkowo warszawska enklawa stanowi coraz większe niebezpieczeństwo dla ludności. Sytuację podsyca jeszcze fakt, że pewnym momencie w tajemniczych okolicznościach ginie nastolatka z dobrego domu.

Co właściwie mnie zauroczyło w tym cyklu?

Już w momencie, w którym po raz pierwszy czytałam "Adepta" wiedziałam, że to będzie jedna z najlepszych serii, które do tej pory przeczytałam. Wielowątkowość, świetnie zbudowane postacie i tło powieści oraz lekkie pióro autora sprawiły, że każdą kolejną książkę Przechrzty czytałam szybko i z zapartym tchem. Dodatkowo to jak autor wymyślił świat w "Materia Prima" jest czymś niesamowitym, co nie daje nam o sobie zapomnieć jeszcze długo po lekturze. Z jednej strony mamy Przeklętych z enklawy, którzy mocno komplikują życie ludziom; a z drugiej obserwujemy rosnące niepokoje związane z sytuacją polityczną nie tylko w kraju, ale też na świecie. Zatem dla naszych bohaterów to czas zadawania sobie trudnych pytań i podejmowanie niełatwych decyzji oraz ryzykownych działań. Dodatkowo w powyższej serii znajduje się wiele wątków obyczajowych i społecznych, z lekką domieszką romansu. I powiem Wam, że gdyby ktoś zachwalał mi tak rozbudowaną serię polskiego pisarza podchodziłabym do niej z dystansem. Jednak okazuje się, że w tym wypadku Przechrzta sprawnie łączy te wszystkie wątki w bardzo ciekawą całość.

Odnoszę wrażenie, że zbudowanie alternatywnego świata osadzonego na terenie ziem polskich w pierwszej połowie XX wieku jest tylko pretekstem do opowiedzenia o tym jak wtedy żyli ludzie. To właśnie to czego się obawiali, czym się kierowali i co musieli brać pod uwagę niemalże na każdym kroku jest moim zdaniem zarysowane najlepiej. Natomiast odnoszę wrażenie, że enklawa, magia i Przeklęci czasem są tylko tłem dla tego co tak na prawdę ważne w tej serii.

"Materia Prima" jako całość to historia o przyjaźni, lojalności, oddaniu, poświęceniu, podejmowaniu trudnych decyzji i miłości. To również opowieść o tym czym jest honor oraz ukazanie patriotyzmu jako czegoś, co nie zawsze jest łatwe i takie oczywiste. Dodatkowo wszystko napisane jest tak, że każdą kolejną powieść z tego cyklu czytałam na coraz większym wdechu i z coraz większym zaciekawieniem. Poza tym o dziwo bardzo kibicowałam poszczególnym postaciom i mocno się z nimi związałam - co mimo wszystko nie zdarza mi się zbyt często. Niebawem mam zamiar sięgnąć po pierwszy tom z serii serii "Materia Secunda", który jest  kontynuacją "Materia Prima" i już nie mogę się doczekać poznania dalszych losów poszczególnych bohaterów. W końcu finał trylogii wprawdzie wiele wyjaśnia, ale też pozostawia wiele pytań i otwartych wątków. Na przykład o to czy Łucja przypadkiem nie narozrabia i jak będą się rozwijać jej relacje z jednym z głównych bohaterów. Mam nadzieję, że w "Materia Secunda" dostanę kilka odpowiedzi, ale pewnie wcześniej sięgnę po inne książki Adama Przechrzty - chociażby dla urozmaicenia. 

~*~

"Materia Prima" to jedna z najlepszych serii, jakie w życiu czytałam. Nie tylko dlatego, że autor stworzył ciekawy świat, a każdy tom jest bardzo dopracowany. Otóż dawno nikt nie zmotywował mnie tak bardzo do odświeżenia sobie historii Polski, z której pamiętam dużo mniej niż bym chciała. Tymczasem jest szansa na to, że w końcu sięgnę po te wszystkie opracowania historyczne, które zalegają mi na półce. 

Ostatnią serią, którą chcę Wam polecić na rozpoczęcie znajomości z fantastyką jest seria "Mroczne materie", P. Pullmana

O "Mrocznych Mareriach" Philipa Pullmana słyszałam już długo przed tym zanim po nie sięgnęłam. W tej historii pociągał mnie jej klimat i alternatywne światy, a ostatecznie do przeczytania zmotywował mnie zwiastun pierwszego sezonu serialu zrealizowanego na podstawie tejże trylogii.


Kiedy sięgałam po "Zorzę polarną" nie spodziewałam się tego jak bardzo pokocham tą serię nie tylko za opowieść w niej zawartą, ale również za pełnokrwistych bohaterów, niesamowicie wykreowane światy i przesłanie, które w sobie niesie. Powiem Wam, że dawno nie czytałam czegoś tak wielowątkowego i to w dodatku z postaciami, które często są ciężkie do wyczucia. Pewne rzeczy w fabule i zmiany w bohaterach były wprowadzane lub zarysowane tak subtelnie, że czułam się momentami zdezorientowana, ale również zaciekawiona tym w jakim kierunku to pójdzie. Takie rzeczy są dla mnie wyrazem kunsztu pisarskiego autora, bo myślę, że ciężko stworzyć dobrą, przejrzystą i łatwą w odbiorze historię z przesłaniem, pełną subtelności i wyrazistych postaci oraz wątków.

"Mroczne Materie" to historia o dorastaniu, przyjaźni, miłości, oddaniu, odwadze, poświęceniu, śmierci oraz o tym co tak na prawdę jest w życiu ważne. Autor skierował swój cykl szczególnie do młodych ludzi, którzy często szukają swojej tożsamości, miejsca na ziemi i borykają się z różnymi rozterkami. Dlatego też tym bardziej jestem pod wrażeniem prostoty, a zarazem złożoności fabuły tych książek. Dodatkowo ta seria jest również krytyką Kościoła Katolickiego i to naprawdę niezwykłe, że obcy człowiek z zupełnie innego kraju ma właściwie takie same zastrzeżenia do tej instytucji co ja. Co więcej bardzo podobnie do autora postrzegam to co się dzieje z nami po śmierci.


Książki z tej serii stały się dla mnie jednymi z najważniejszych w moim życiu, bo dzięki nim zobaczyłam, że nie jestem sama ze swoim postrzeganiem życia i podejściem do wielu spraw. Poza tym szczególnie w "Bursztynowej lunecie" miałam wrażenie, że autor mocno mną potrząsną i sprawił, że bardziej doceniam swoje życie i jeszcze bardziej mam ochotę wziąć za nie odpowiedzialność. Pullman motywuje swojego czytelnika do tego, żeby zaczął samodzielnie myśleć i żyć, co nawet w przypadku dorosłych nie jest prostą sprawą. Jednak cała ta historia pokazuje, że każdy z nas musi stoczyć swoją wojnę o niezależność i samodzielność.

To niesamowite ile można wyciągnąć dla siebie z fantastyki dla młodzieży, która w dodatku nie jest cukierkowa, ale mimo wszystko ma słodko - gorzki wydźwięk. Nie umiem, nie docenić kunsztu i nakładu pracy Pullmana przy tej serii i mam nadzieję, że serialowe "Mroczne Materie" sprostają moim oczekiwaniom.

Po skończeniu "Bursztynowej lunety" miałam sporego kaca i ciężko jest mi zacząć czytać kolejną książkę, podczas gdy nie wyszłam jeszcze ze świata poprzedniej. Niewielkim pocieszeniem jest fakt, że pierwszy sezon "Mrocznych Materii" jest już na HBO, a na mojej półce jest pierwszy tom "Księgi Prochu", która jest czymś z uniwersum "Mrocznych Materii".

Poniżej znajdziecie linki do recenzji dwóch pierwszych części tej serii: 

~*~

Mam nadzieję, że powyższe zestawienie komuś pomoże nie tylko z rozpoczęciem swojej przygody z fantastyką. Przyznam, że nieco zazdroszczę ludziom, którzy wyżej wymienione książki będą czytać dopiero pierwszy raz - zapewne to będzie dla niektórych osób fascynująca przygoda. 

W każdym razie dajcie znać czy znaleźliście coś dla siebie. 

Pozdrawiam 
Natalia

Komentarze

  1. Przygodę z fantastyką zaczęłam właśnie od Garber i jej "Caraval".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się - ja już dawno chciałam sięgnąć po tę serię, ale była niedostępna, więc jak jakiś czas temu zaczęły pojawiać się wznowienia to nie wahałam się ani chwili przed sięgnięciem po tę serię. :)

      Usuń
  2. Ja zaczynałam czytać fantastykę od klasyków z lat 90. XX wieku. To było coś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się.
      Mam wrażenie, że fantastyka wtedy dopiero co się rozwijała i to musiało być ciekawe doświadczenie.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Starałam się wybierać ciekawe i różnorodne - cieszę się, że to mi się udało. :)

      Usuń
  4. Dziękuję za ten post :) bardzo przydatny, bo nie mogę się przekonać do fantastyki, co jest dziwne, bo lubię filmy tego gatunku, a książki jakoś mi nie podchodzą :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się stworzyć przydatny post. Starałam się wybrać takie powieści w baśniowym klimacie, co moim zdaniem dobrze się kojarzy oraz również takie książki, gdzie wykreowany przez autorów świat jest dość przystępny na początek. :)

      Usuń
  5. Rzadko sięgam po fantastykę. No to musi być coś co naprawdę mnie zaintryguje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak mam chociażby z kryminałami czy obyczajówkami. :)

      Usuń
  6. Ja też raczej do tej pory nie czytałam fantastyki , ale zapiszę sobie tytuły gdybym jednak się zdecydowała na ten gatunek. Serdecznie pozdrawiam 🙂

    OdpowiedzUsuń
  7. Fantastyki czytam całkiem sporo, na pewno czytałam jej więcej jeszcze kilka lat temu, ale przyznaję, że nie sięgnęłam do tej pory jeszcze po żaden ze wskazanych tytułów! Ciekawy wybór ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie mam nadzieję, że udało mi się Ciebie zachęcić do przeczytania którejś z wymienionych przeze mnie książek. :)

      Usuń

Prześlij komentarz